środa, 19 listopada 2014

Gdzie byłam, gdzie jestem... part III

Filmy

Ostatnio trochę się rozkręcam z chodzeniem do kina, bo odkryłam (aż wstyd się przyznać, że dopiero teraz), że środy w Cinema City są po 14zł. Tyle czasu myślałam, że to ta sama promocja co z Orange, a ja mam Plusa. Tyle przepłaciłam. _-_

Ostatnio wykorzystałam tą wiedzę i poszłam na "Zagubiona dziewczyna" i "The Interstellar". Obecnie szykuję się na "Igrzyska Śmierci". 

"The Interstellar" to film który polecam obejrzeć na dużym ekranie. Zdjęcia są przepiękne, efekty również a muzyka zwala z nóg. Jeśli jeszcze nie widzieliście to wykorzystajcie tą promocję lub bueno czwartki w Multikinie i szybko wykorzystajcie jak jeszcze jest. ^.^ Na taki film to nawet 30zł bym wydała. Jest dość długi, ale się nie dłuży.

"Zagubiona dziewczyna" się dłuży, jest to ciekawy film z fajnym zwrotem akcji i nie mogę się doczekać jak dorwę książkę, ale miałam chwilowe kryzysy podczas oglądania.

"Nędznicy" - niestety musical to nie jest mój ulubiony typ filmu. Długo czekałam na to aby znaleźć czas i obejrzeć z Mamą, ale w czasie oglądania prawie zasnęłam. Jakoś na deskach teatralnych nigdy to mi się nie zdarzyło, więc nie wiem czemu tak na mnie wpłynął. Pod względem kostiumów, gry aktorskiej itp. oceniam go wysoko, ale fabularnie to albo ziewałam albo się śmiałam. Jak się nie śmiać jak facet lata za zwykłym złodziejaszkiem robiąc z niego w ogóle jakiegoś wielkiego przeciwnika. Przynajmniej tak to wyglądało w filmie, możliwe, że książka coś więcej tłumaczy. 

Seriale

Nie mam czasu na oglądanie ich, no i powrót brata zakończył moje siedzenie u niego na komputerze kiedy mi się podoba.^^
Gry komputerowe

W tym miesiącu zakupiłam pierwszą część Dead Space.
Kiedy zaczęłam grać pomyślałam sobie: Aga, co ty żeś zrobiłaś?!
Po godzinie grania mogę napisać, że jest lepiej.
Jest to straszny horror. I wolno mi idzie, bo wykańcza mnie psychicznie.
Idę do kolejnego zapisu i jak już jestem to zastanawiam się czy zakończyć granie na dany dzień czy nie. 
Nie jestem dobra w oglądaniu horrorów, lubię, ale z zamkniętymi oczami.
Demo Dead Space 3 było o wiele przyjemniejsze.

Wiedźmin - pierwsza część. Rany, jak mi się dobrze w to gra.^^ Nie sądziłam, że ta gra jest tak przyjemna.^^

Gdzie byłam, gdzie jestem... part II

Postanowiłam ten post podzielić na części, bo trochę mam do napisania, a kto lubi czytać długie wisy za jednym zamachem XD Ja nie XD

Amazon

Nie mogę się pogodzić z tym, że moje książki są za ciężkie aby brać je ze sobą codziennie. Nie to, że zawsze wybieram wielkie tomiska, ale tak jakoś wychodzi. Trudno jest jednak jechać do pracy z 500 stronicową księgą, a jak ją jeszcze czytać?
Od chyba 2 lat posiadam Kindla i mam momenty, że więcej z niego korzystam a niekiedy w ogóle.
Tym razem zmotywowałam się, niestety nasz rynek jak na mój gust jest jeszcze bardzo ubogi a dochodzi do tego jeszcze moja niechęć do czytania czegokolwiek.

Postanowiłam pogodzić dwie rzeczy, naukę angielskiego z czytaniem. Padło na "skład" Amazon. Wchodząc na tą stronę nawet nie sądziłam, że wpadnę na skrzynkę ze skarbami. Okazuje się, że można na Amazon.com znaleźć książki za darmo. Zupełnie za darmo. I może nie są to wybitne książki, ale przynajmniej są po angielsku. Coś za coś. Oczywiście nie chcę się do tego ograniczać, ale i tak ebooki są tanie. I te jeszcze specjalne oferty, jest ich strasznie dużo.

Wybrałam parę pozycji, które znajdowały się na szczycie listy popularności i były za darmo.
Szukałam zwłaszcza wielotomowych serii, bo jak się okazuje nawet takie coś może być za darmo. ^.^

I tak jak już pisałam, nie oczekuję tu powieści na miarę Tolkiena, tylko może coś podchodzącego pod Zmierzch. Wbrew ogółowi mi się Zmierzch podobał, to książka dla młodzieży. Chyba większość z pozycji moich to literatura dla młodzieży.

Historia

I tak przejdę do kolejnego tematu, czyli do książek poświęconych historii.
Bo chyba się starzeję. 

Zaczęło się od tego, że leżały u nas gazety poświęcone historii. Wiecie, te z WSieci lub Do Rzeczy itp. Te dodatki. Moja Mama zawsze je kupuje i się zaczytuje, a ja... Mnie one nigdy nie interesowały. Patrzyłam, zaglądałam, ale nic tam nie znajdywałam. Do czasu.
Ostatnio siadłam i nie miałam co czytać, więc sięgnęłam po coś co miałam pod ręką i nagle okazało się, że przeczytałam cały dodatek z wielkim zainteresowaniem. I nie chodzi o temat, bo były poruszane różne tematy z przestrzeni dziejów, ale wszystko mnie ciekawiło.
Po prostu doszło do mnie jak mało wiem o wszystkim.
(Kiedyś już poruszałam tu ten temat, ale to za mną chodzi o dawna i właśnie niekiedy pojawia się aby potem zniknąć w pomrokach mojego jestestwa.)
Jak mało wiem o PRLu, to tak dla przykładu. I ok, znam najważniejsze daty, co się działo. Mam wyobrażenie o życiu tam, ale nic poza tym, co wzięłam ze szkoły (zresztą dowiedziałam się, że niektórzy w ogóle nawet ze szkoły nie pamiętają).

I o dziwo, kiedy tak czytałam tą gazetę, poczułam, że chcę wiedzieć więcej.
I to co teraz napiszę dla wielu wyda się normalne, ale dla mnie już nie jest: chcę wiedzieć więcej o historii Korei.
Czemu to jest dla mnie dziwne?
Bo od początku poza muzyką mnie nic nie obchodziło. Tak, byłam ignorantem z wyboru. Po prostu o wiele ciekawsza zawsze dla mnie była Japonia. I wiem, że to idiotyczne myślenie, bo na jakiej podstawie tak myślałam? No i to, że nie słucham już japońskiego popu. Czy nie wydaje się to dziwne?

Jest jedna rzecz, którą zazdroszczę studentom UW. I nie, nie jest to zniżka na bilety.
Jest to BUW i dziękuję, że mój brat jest studentem UW, bo mam dostęp do jej zasobów.
Ja wiem, że jest sposób dostania karty żeby wypożyczać książki jak się nie jest studentem, ale ciągle to odkładam.
BUW to skarbnica wszystkiego.
Mam gigantyczną przyjemność z przychodzenia tam, z bycia.
Najlepsze momenty na studiach.
Budynek sam w sobie mi się nie podoba, podoba mi się wnętrze. Te wszystkie książki.
Jeśli nie byłeś to żałuj. Nie jesteś studentem UW, to masz czego żałować.
Jeszcze bym chciała kiedyś wejść do biblioteki UJ, no i Kongresowej. 
Kongresowa to moje marzenie. Punkt pierwszy na liście, jeśli kiedyś pojadę do Stanów.

Heh, plusem jest też to, że mam jeszcze czwórkę rodzeństwa. Dostęp do BUWu na dużo lat, a może do końca ich nauki sama będę miała swojego studenta? ;-) Kto tam to wie. Moja najmłodsza siostra ma teraz 2 lata, więc... to jest bardzo możliwe.

Obecnie wypożyczone

Obecnie czytam "Historia Korei" Joanny P. Rurarz, wydana w 2005 roku i zawiera około 450 stron. Solidna książka, ale razi mnie w niej brak przypisów. Autorka na wstępie napisała, że ma to być książka popularnonaukowa, jednakże z braku innych pozycji po polsku to czuję niedosyt. Zresztą dużo książek o historii znajduje się na Wydziale Orientalistyki, do których mój brat nie ma dostępu. Byłabym zadowolona z jakiejś pozycji po angielsku i z przypisami.
Wypożyczone mam też historię Kanady, Ukrainy i Węgier, ale te publikacje są z serii "Historia Państw w XX wieku", czyli bardzo okrojone. Uprzednio czytałam z tej serii pozycję o Chinach. Bardzo fajne w tej serii są przypisy, umieszczone na końcu oddzielnie do każdego rozdziału z komentarzem co w sobie dane pozycje zawierają. To, przynajmniej dla mnie, jest najważniejsze.
Zaczęłam od Kanady i jestem zadowolona, dowiaduję się ciekawych rzeczy, bo niestety, ale o Kanadzie zupełnie nic nie wiedziałam. Nie pamiętam aby w ogóle jakieś wzmianki były w podręcznikach albo na lekcjach. Kanada chyba dla każdego Polaka po prostu jest i jest dwujęzyczna i na tym się kończy. No i jest miejscem emigracji. 
Tak więc jest to dla mnie bardzo ciekawa lektura. Spędzam ją z atlasem na kolanach bo wolę mieć pełniejszy obraz.
Co zabawne, historię Korei nie muszę spędzać z atlasem. Sądzę, że to jest kwestia map zawartych w obu pozycjach. Jak jest dobra mapa to łatwiej jest potem domyślić się gdzie co jest. W historii Kanady przez większość czasu była mowa o Nowej Szkocji, ale zupełnie nie istniała ona na mapie zamieszczonej w rozdziale. Przez co nie miałam pojęcia gdzie dokładnie ona leży. Podobnie było z Wyspami Księcia Edwarda. Później faktycznie mapy zamieszczone były lepsze, ale i tak skończyłam z atlasem.

Seria "Historia Państw w XX wieku" zawiera dużo pozycji i wiele ciekawych krajów, jak Rwanda lub RPA. Takich o których nawet pojęcia nie mam co mogły przejść.^^

Jeśli chodzi o Koreę mam też "Religie Korei: rys historyczny" Haliny Ogarek-Czoj, wyd. '94. 


Możliwe, że napiszę krótkie notki na temat tych pozycji jak skończę je czytać. Chociaż nie obiecuję, bo dopiero w lutym będę miała tablet i większe możliwości związane z siecią.

Gdzie byłam, gdzie jestem.... part 1

Hej!

Przestanę obiecywać, że będę zamieszczać więcej postów, bo jak widać to mi nie wychodzi.
Ostatni był 14 października. Miesiąc minął.
Miałam plany... Plany miałam, ale je wyrzuciłam. Dosłownie. Chciałam zrobić projekt denko, który z pewnością wiele osób zna, ale torba ze skończonymi kosmetykami zalegała mi w pokoju i musiałam ją wyrzucić. Zresztą nawet za leniwa byłam do zrobienia zdjęć.
I samo zrobienie nie trwa długo, tylko ich obróbka.
I tu dochodzimy to jednej ważnej sprawy, która powoduje, że moje posty są tak oddalone od siebie w czasie.
Wielokrotnie już o tym wspominałam, ale niestety internet na moim laptopie szwankuje. Coś się popsuło, nie wiadomo co i przez chwilę mam łączność a potem nie.
Korzystam z laptopa mojej Mamy i komputera brata, ale przez to no... nie mam zbytnio swojego miejsca na korzystanie z sieci. Co nie tylko łączy się z blogiem. Od paru miesięcy nie ściągam też płyt. Po prostu jestem za leniwa aby wziąć je na usb i przenieść na mojego laptopa. 
Tak, nie mam zupełnie ostatnich nowości na mp3. 
Słucham tylko singli promujących.
Nie odczuwam tego tak boleśnie. ;-)

Szczerze, byłoby miło gdyby na Spotify pojawił się kpop. Nawet cena mogłaby trochę podskoczyć, ale to byłoby zbyt piękne. W jednym miejscu miałabym wszystko, no i to, że legalnie bez kupowania płyt mogłabym słuchać kpopu. Tyle w temacie muzycznym, przynajmniej na początek tego update.

I możliwe, że wszystko się zmieni jeśli chodzi o blog, kiedy w lutym zakupię sobie tableta.
Bo wreszcie będę miała coś swojego, większego niż komórka na którym będę mogła przerabiać zdjęcia.

Z tym przerabianiem zdjęć jest tak, że ja nie robię jakiś czarów z nimi, ale samo przycięcie ich i zmniejszenie itp. zajmuje już czas, no i ogólnie najlepiej umiem to robić na Photoshopie, Gimp u mojego brata jest niezrozumiały. Rozumiem, że pewnie jest łatwy, ale jakoś nie mogłam zrozumieć gdzie się co klika i nie chce do tego wracać.

Detox

Od  8 do 11 listopada ponownie byłam na detoxie. Podjęłam decyzję o ponowne przejście, ale już tylko na 4 dni z dwóch powodów. Po pierwsze: bo to lubię i czuję się świetnie i wyglądam super podczas detoxu. Po drugie: bo niestety otworzyłam Puszkę Pandory.
Czym jest moja Puszka Pandory?
Ano cukrem. Okazało się, że do póki nie przejdę raz granicy to motywacja jest u mnie duża. Ogromna. Umiem wyznaczyć sobie linie i się ich trzymać.
Prosty przykład: na przyjazd ze Stanów mojego brata zrobiłam dwa ciasta, oczywiście też je jadłam, ale nie przeszłam wyznaczonej linii. Nawet umiałam wrócić do niejedzenia w ogóle słodyczy.
Tylko, że później otworzyłam się na więcej i więcej.
Apetyt mam duży, dla przykładu: jednorazowo jem 10 naleśników i to nawet się nie zapychając.
Dlatego muszę się sama ograniczać, bo inaczej Puszka się otwiera i już nie mogę się zatrzymać.
I tak się stało teraz.
Nie był to efekt jojo, był to efekt po prostu braku kontroli. Żadna dieta nie jest przygotowana na wesele, na stół na weselu. Oj, było tego za dużo.

Święta Bożego Narodzenia
 
Pytanie jest jedno, nadchodzą Święta Bożego Narodzenia. Wiecie jak one wyglądają. Sami pewnie też tak macie. Tradycyjne stoły obłożone różnymi przepysznymi potrawami. Przez trzy dni niekończąca się uczta u rodziny, a potem wyjadanie resztek - nic nie może się zmarnować.
Dla mnie, poza aspektem religijnym, który jest bardzo ważny, każde Święta to moment bólu brzucha bo się przejadam.
Nie wiem, ale to nie wiem jakim cudem ludzie jedzą zimne dania, potem gorące a na końcu deser i nie walają się pod stołem - bo tak wyglądam ja! No może nie dosłownie, ale w 2014 roku nie mogłam ustać na Pasterce :-( Po prostu źle się czułam.
Już w samych restauracjach rozbraja mnie to jak jest lista przystawek, kto je je? Czy Ci ludzie mają czarną dziurę zamiast żołądka? Oj chciałabym mieć taką! Gdzie można ją kupić?

I jak ja mam sobie poradzić?
Odpowiedź jest jedna: nie żreć.
Jednak gorzej z wypełnieniem tego, bo niestety mój apetyt. I siedzenie przed stołem. Siedzenie i nic nie robienie. Nawet nie ma czasu na strawienie zimnych przekąsek bo już masz ciepłe jedzenie.

Znalazłam jednak parę rad, które może mi pomogą w tym roku. Są one z blogu Qchenne Inspiracje - to jeden z moich ulubionych blogów z przepisami.

Plan na Święta - jak się nie przejeść!


Nie będę tu kopiowała całości, możecie wejść i sprawdzić sami.
Ja spróbuję zastosować to w praktyce.
Niestety u mnie w rodzinie nawet obiady w Święta, czyli dana ciepłe to więcej niż 3 posiłki. Ostatnio byłam przerażona. Wszystko było przepyszne, ale ja już po 10 minutach byłam wykończona.

Doskonale wiem, że to wszystko wynika z tego jak jem i jaką ma dietę. No bo jak mogę oczekiwać od swojego organizmu, że przyjmie wszystko świetnie, kiedy ja jem jedną przystawkę jako cały mój obiad codziennie? -> patrząc na kaloryczność sałatek z majonezem.

Ciekawą radą jak dla mnie jest nie spożywanie śledzia w Wigilię i Pierwszy Dzień Świąt a także kapusty. To chyba najważniejsza rada dla mnie, ze wszystkich.

Najgorszy podczas Świąt jest terroryzm rodzinny, te przeświadczenie, że musisz wszystko spróbować. Stoją nad Tobą i wiecznie pytają: a to spróbowałaś? A tamto?
Oczywiście, że jak się coś zrobiło to jest miło jak goście to spróbują, ale ludzie, trochę umiaru!
U siebie w rodzinie mam parę takich osób, normalnie tylko uciekać, a przynajmniej od stołu.

Idealnie by było pójść na spacer po jednym daniu, ale nie wiem jak autorce to się udaje. U mnie kolacja Wigilijna jest późno, no bo to ma być kolacja, prawda? Więc jest ciemno za oknami. Gdzie tu chodzić po nocy? Kolejne dni są bardzo podobne. Jedynym momentem na wyjście jest Pasterka. No ale dotąd to ja już dawno przed pasterką leżałam na kanapie z myślą: ostatni raz albo i tak wszystko było przepyszne LOL :D

W związku ze Świętami planuje przejść w styczniu na kolejny detox. ^.^ Jeszcze w pierwszej połowie stycznia. Mam tylko nadzieję, że do tego czasu nie dojdę do tego co miałam jak zaczynałam zabawę z detoxem.

Herbaty

Uwielbiam herbaty, zwłaszcza zieloną i czerwoną.
Czerwoną  odkryłam w ramach odchudzania, bo sprzyja przemianie materii, jednakże w smaku jest obrzydliwa. Pachnie i smakuje jak krowie łajno. Nie, nie próbowałam krowiego łajna, ale na wsi jeszcze jak rolnicy wyprowadzali krowy nad rzekę, to zawsze je mijałam. Tak pachnie czerwona herbata!
Czego się jednak nie robi dla zdrowia?

Odkryłam, że da się jednak przykryć ten zapach różnymi innymi.
Zainteresowałam się kupowaniem sypanych herbat do tego stopnia, że co miesiąc kupuję coś innego. I odkrywam nowe punkty w Warszawie, bo jak się okazuje sklep sklepowi nie równy.

Najbliższy punkt obok mnie w Galerii Ken Center jest przyjemny. W nim odkryłam kompozycję Rooibos Zimowy - kocham tą herbatę! - ale już inne kupowane w ogóle mi nie odpowiadały. Zapach ok, ale smak był mdły. Miałam czerwoną z wiśnią w rumie, była ok, ale zielone i czarne bardziej pachną aniżeli smakują. Nie tego szukam.

W Galerii Mokotów jest jeden punkt i tam odkryłam Rooibos Piernikowy, Pani ze sklepu twierdziła, że to ten Zimowy, ale niestety nie. Znaczy Piernikowy jest BOSKI!!! I jest tuż za Zimowym, ale to nie to samo. Inne nuty. Zimowy miał co innego. Jednakże zawiodłam się znowu na intensywności zielonej herbaty i na mały wyborze. Stosunkowo mało mają smaków. :-(
Obecnie piję od nich Czerwoną z Żurawiną - strasznie sztuczny smak, zastanawiam się ile jest czerwonej w czerwonej -_- I zielona z mango - taka sobie, mało intensywna.

W następnym miesiącu pojadę do sklepu na Racławickiej i mam nadzieję, ale to ogromną nadzieję, że tym razem będę usatysfakcjonowana bo wąchałam i jest na co liczyć: Czerwona z Porzeczką :D I nowe smaki Rooibos Zimowej :D

Jesień i zima to czas picia rozgrzewających herbat i od tego się zaczęło.

Przede mną jeszcze próby herbat owocowych z owoców suszonych.
Jestem strasznie tym podekscytowana!