wtorek, 1 kwietnia 2014

Dieta - po pierwszym tygodniu

Hej! :)

Dzisiaj będzie o postępach w moim dietowaniu. 

Pierwszy tydzień minął i są już wyraźne efekty:
- spadek wagi o 2,2kg
- bardziej płaski brzuch
W weekend miałam kompletne osłabienie organizmu, co się poruszyłam po domu to się pociłam jakbym przebiegał parę kilometrów. To wszystko było związane z osłabieniem organizmu. Jednak już w poniedziałek wszystko wróciło do porządku i nie czuję takiego zmęczenia. Może dłuższe spanie mnie tak osłabiło? ;)

I dopiero teraz, jak znów jestem na diecie, to zrozumiałam jedną rzecz. Bo 2 lata temu miałam obsesję na temat gotowania, chciałam próbować nowych potraw, nawet zakupiłam książki do gotowania. Było to dziwne bo ja mam inne zainteresowania i bardziej one mnie pochłaniają. Do tamtej pory uważałam, że gotowanie nie jest dla mnie i zajmuje za dużo czasu. 
Miałam tak przez 2 miesiące, ale potem wypaliłam się i odechciało mi się gotować.
Jednak później znów to wróciło.
I wróciło to teraz.
I dopiero teraz do mnie dotarło, że ma to związek z dietą. Uboczny skutek diety. 

Podczas tej diety apetyt na inne rzeczy rośnie, nie jestem maniakiem chleba - prawie go nie jadam - a od tygodnia myślę tylko o kromce chleba. Samego chleba. Istna obsesja. Na szczęście nie kończąca się wyskokami, jestem zmotywowana zostać do końca tego tygodnia na diecie warzywno-owocowej. Stalowa wola. :) Ale chleb lata za mną prawie od samego początku i samo patrzenie na inne potrawy się zmienia. Jak tak ich nie jesz to zaczynasz je doceniać.
Kiedy nie jadłam słodyczy przez chyba 6 miesięcy lub dłużej, to jak zaczęłam je jeść, a raczej sporadycznie próbować, to miałam raj w gębie. Prawdziwy raj. Normalnie czułam niesamowitą przyjemność. Takiej nigdy nie miałam. Lubię jeść słodycze, ale ten post od nich spowodował, że miałam z nich jeszcze większą przyjemność.
Oczywiście jak zaczęłam je jeść regularnie to straciłam te doznania. ;)

Po tej diecie nie można wrócić do jedzenia zwyczajnie od razu, nie twierdzę, że się nie da, bo ja wróciłam, ale chodzi mi o to, że źle się człowiek czuje jak po niej je zwyczajnie. Przez ten czas (u mnie 2 tygodnie) przyzwyczajamy się do jedzenia samych warzyw i owoców, a jak po tym czasie wracam do np. mięsa to żołądek się buntuje. Najlepiej powoli wnosić coś do posiłków. 

Jednakże nie o tym chciałam napisać, więc wracając do tematu, moja obsesja do gotowania wróciła.Zamiast jednak lecieć po nowe książki kucharskie to skupiłam się na blogach. Wpierw polskich a później angielskich (przeważnie z USA). Najbardziej skupiłam się na blogach ze zdrowym jedzeniem i wegetariańskim - żeby mieć co jeść a mniej tyć.

Pewnie czytając to pomyśleliście sobie, że jestem masochistką. Jestem na diecie a przeglądam zdjęcia z jedzeniem, którego nie mogę zjeść. Coś w tym jest. Dodatkowo nawet weszłam na konto YT Epic Meal Time - może niektórzy z Was znają tych Kanadyjczyków, robią jedzenia z bekonem i wkładają tam wszystko. Wygląda to mega niezdrowo, ale zarazem super smacznie. Na serio, dla mnie to wygląda smacznie. XD I tak, wczoraj obejrzałam sobie parę odcinków i dało mi to sporą przyjemność. Może lubię jak inni mają to czego ja nie mogę... Sama nie wiem. Masochizm i tyle. ;)

A czemu o tym piszę? Bo zadziwiająco Epic Meal Time poprowadził mnie do kanału SixPackShortCuts na którym jeden facet pokazuje co jeść i jak się odżywiać aby zbudować masę.
Obejrzałam sobie parę filmików od niego, co jeść aby spalić tłuszcz itp. A, że już kiedyś to słyszałam, że jak odpowiednio jesz to spalasz tłuszcz to nie byłam taka zdziwiona - i nawet to, że jak mniej jesz to potem szybko zyskasz jeszcze więcej.
Tylko, że na mnie się to nie sprawdziło!
Przez te dwa tygodnie jem mniej, drastycznie mniej niż zwykle. Dr Dąbrowska nazywa ten czas oczyszczaniem, z nim nie można przesadzać. Ona zaleca 6 tygodni, ja jestem na tym 2 tygodnie. Pewnie więcej czasu na tej diecie miało by negatywy efekt, ale tyle mi wystarcza i nie czuję się źle. Nie mam żadnych problemów zdrowotnych związanych z dietą, jedynie te które miałam już przed i leżą gdzie indziej.
Wg tej teorii, jak tak mało jesz, to po tym powinna wrócić ci waga a nawet jeszcze wzrosnąć niż była przed dietą. Jak to się miało u mnie? Nijak. 

W maju 2011 roku, kiedy po raz pierwszy schudłam nie miałam efektu jojo. I potem faktycznie przeszłam jeszcze raz na tą dietę we wrześniu, ale jedynie po to aby jeszcze więcej schudnąć (nie udało się, zostałam na 60kg - tak jakby to była jakaś magiczna bariera). Schudłam 7kg. Wahania wagi w ciągu roku miałam do 1kg, ale zawsze spadało. Oczywiście odżywiałam się najzdrowiej jak umiałam, niekiedy chodziłam na hamburgera itp., ale nie przesadzałam. Dopiero w następnym roku, z powodu wyprowadzki na czas remontu do innego mieszkania, w jeden miesiąc utyłam chyba z 3kg. Czemu? Bo prawie co tydzień wieczorem po pracy stołowałam się w Macu.
Jadłam fast foody to utyłam, nie dlatego, że na tej diecie jadłam mniej niż powinnam.
Jak sobie pofolgujesz to są efekty, ale dopiero wtedy.
I też nie miałam problemu żeby w 2 tygodni wrócić do tego co miałam.

Oczywiście ta dieta nie jest do budowania masy mięśniowej, tak to nie działa. I faktycznie pewnie jakbym dłużej na niej została to schudłabym z mięśni, dlatego też po tym tygodniu kończę.
Jeśli ktoś chce mieć mięśnie to faktycznie musi dużo jeść, zdrowo, ale musi jeść.
Z niczego mięśnie nie powstaną.
Mi zależy na schudnięciu a dopiero potem na mięśniach.

Trzeba odpowiedzieć sobie na czym tobie zależy:
Na mięśniach czy na schudnięciu?
Bo od tego zależy jak jeść. Wystarczy, że wejdziecie na ten kanał o którym wspomniałam (SixPackShortCuts) i posłuchacie jak trzeba się odżywiać aby mieć masę mięśniową. Niektórym to pewnie szczena opadnie z wrażenia. XD

Nie zamierzam jednak po diecie rzucać się na gotowanie.
Już sobie postanowiłam, że przynajmniej na tydzień w każdym miesiącu będę przechodziła na dietę dr Dąbrowskiej aby jeszcze lepiej panować nad swoją wagą a w kolejnych tygodniach będę starała się jeść jak najzdrowiej. 

Dziwne, że chce mi się jeść chleb a nie słodycze. XD

Pozdrawiam :)