poniedziałek, 14 stycznia 2013

Film : Hobbit


Nie wiem jak podejść bez emocji do "Hobbita".
Byłam już na nim dwukrotnie, nie mogę się doczekać pójścia jeszcze raz.
Wszystko w nim uwielbiam. Po prostu wszystko.

Moje bycie obiektywnym kończy się na stwierdzeniu, że dłuży się, ale mi to w ogóle nie przeszkadza. Przyjemnie się znika w świecie "Hobbita", śliczne krajobrazy, lokacje. Świetna gra aktorska. Muzyka, która przywołuje swoją melodią "Władcę Pierścieni" - moment kiedy wzruszam się. Początek filmu i czuję się jakby wróciła do domu po długiej podróży, do miejsca które znam.

Tym filmem nie da się nie zachwycać, jeśli nie byliście to dużo tracicie. 

Warto pójść nie tylko ze względu na krajobrazy, ale też na samych aktorów. Świetne krasnoludy, Bilbo grany przez Martina Freemana (mi znanego z "Sherlocka" z BBC i "Autostopem przez galaktykę") jest po prostu niesamowity. 



Najbardziej z krasnoludów spodobali mi się Fili i Kili, i tak ich wygląd miał z tym sporo do czynienia, ale też ich akcent. Moment ich przedstawienia uwielbiam. Kocham ich akcent. Aiden Turner który grał Kiliego pochodzi z Irlandii, oglądając z nim wywiady niekiedy w ogóle nie rozumiałam o co mu chodzi, ale i tak akcent ma niesamowity. Za to Dean O'Gorman czyli Fili z Nowej Zelandii, jeśli już Australia ma dziwny akcent to co dopiero Nowa Zelandia. To warto naprawdę usłyszeć!

Thorin jest grany przez Richarda Armitaga - kocham ten głęboki głos. Sama siebie nie rozumiem, uwielbiam w większości same ich głosy. :)