środa, 23 kwietnia 2014

Po Świętach - pielgrzymka, brak FB, dieta

Hej :)

Ostatnio pogoda jest prześliczna, aż chce się przebywać na dworze!
Nie mogę doczekać się jak wreszcie zakupię sobie rower, ale niestety jeszcze muszę poczekać, bo potrzebuje na to więcej czasu, a w piątek już ruszam do Włoch!

Szczerze, tak to bywa, że przed wolnymi dniami wszystkie sprawy wyskakują na raz i tak jest w mojej pracy. 3 dni w tym tygodniu a spraw dużo. -_- Nie dość tego trzeba się zająć pakowaniem na pielgrzymkę - co wziąć a co nie (zawsze mam z tym kłopot i kończę z wieloma książkami XD).

Święta minęły a ja najlepiej wspominam dni przed niedzielą, sprzątanie, robienie jedzenia, bo już samo jedzenie nie. Przy całym moim obiecywaniu sobie, że się nie przejem to nie udało mi się dotrzymać tej obietnicy. -_-'' Plany były takie aby wpierw zjeść śniadanie, potem spacer a potem obiad i deser. Idealny plan. Tym bardziej dla mojego skurczonego żołądka po diecie.
Skończyło się na tym, że po śniadaniu Mama podała deser (aaaa! -_- mogłam nie jeść, ale jak?!) a na spacer nie poszliśmy, bo zanim towarzystwo wstało od stołu to zaczęło podać. Mój brzuch był przepełniony, obiadu nie miałam jak zjeść i jeszcze w poniedziałek rano czułam się zapchana do granic pęknięcia. Zresztą tak samo było w poniedziałek. Myślałam, że przynajmniej wódka coś pomoże na trawienie (zazwyczaj mi pomaga), jednak żołądek powiedział: dość! I do wtorku czułam się źle.
Moja wina.
Bilans na szczęście nie jest taki zły, nie utyłam. Dzięki pilatesowi i spacerom, wróciłam do tego co miałam. Dobrze, że następne Święta dopiero w grudniu. I pomyśleć, że kiedyś ludzie świętowali tydzień! Tydzień takiego jedzenia?! O.o

Dużym testem na moją wagę będzie ten wyjazd - zupełnie niedietetyczny. Posiłki o różnych porach, w autobusie - no zapewne coś o tym napiszę po powrocie i wrzucę zdjęcia.^^
Zamierzam po powrocie znów przejść na dietę dr Dąbrowskiej, myślałam, że po powrocie do "normalnego" jedzenia nie będę miała motywacji do dietowania, jednak mam jeszcze większe. Z czego to wynika? A z tego, że faktycznie wyraźnie widać zmianę na ciele i jak poszłam na sklepu odzieżowego to zobaczyłam efekty. Zresztą naprawdę miło jest słyszeć (chociaż zazwyczaj jest to wypowiadane w tonie troski): "masz nogi jak patyki" albo "jesteś jeszcze chudsza niż zwykle". To widać! 
Nie martwcie się, nie wyglądam jak zupełny patyk. XD
Ale spodnie które kupiłam w ubiegłym roku znowu na mnie wiszą, znaczy minimalnie a w styczniu się na mnie opinały.^^

Na okres Wielkiego Postu przyjęłam parę wyrzeczeń i udało mi się dotrzymać 3/4. Nie udało mi się dotrzymać obietnicy aby nie oglądać samej w domu anime. Niestety, ale nie chciało mi się nic robić i kończyłam na tym, że szukałam czegoś nowego do oglądania.^^''
Jednakże dwa miesiące nie słuchałam kpopu i popu. Po takim czasie czuję się jakby się nie wiedziało czy warto do tego wracać czy nie, ale w niedzielę wieczorem podczas zmywania puściłam sobie GOT7 i byłam przeszczęśliwa. Wszystko brzmi jeszcze lepiej bo tyle czasu tego nie słuchałam.
Gorzej jest z brakiem FB, z jednej strony mam ochotę na niego wejść, a z drugiej w ogóle nie.
Ilość informacji, która pewnie się przelała przez dwa miesiące w świecie kpopu mnie przeraża.
Czuję, że jak wejdę to będę miała tyle do nadrobienia i zajmie mi to sporo czasu, a nie wiem czy warto jest marnować czas na to.
Wiem, że pewnie fani tego nie zrozumieją, ale ja już jakiś czas temu przestałam być aż tak wielkim fanem. Lubię posłuchać sobie, ale tym bardziej ten czas bez uzmysłowił mi jak daleko odeszłam od tego wszystkiego. Kiedyś codziennie wpadałam na strony informacyjne, śledziłam zespoły, oglądałam programy - teraz jest to dla mnie niemożliwe. Po prostu tego jest za dużo, a moje życie na tym się nie kończy.
Nie umiem się interesować tylko jedną rzeczą, rzeczy które mnie frapują zmieniają się co miesiąc. To chyba moja największa wada bo nic mogę skończyć, zaczynam coś a potem przestaje mnie to obchodzić i rzucam się na co innego.
Czy to wada czy zaleta? Czy taką siebie powinnam zaakceptować czy próbować zmienić?
Ostatnio pisałam, że zaczęłam uczyć się rysować, przez chyba 3 tygodnie codziennie byłam tym rozpalona. Rysowałam wszystko i wszędzie. Minęło trochę czasu i już teraz po prostu mi na tym tak bardzo nie zależy. Wiem, że powinnam coś narysować, ćwiczyć, ale już mnie coś innego porwało.
Ehh... i jak tu żyć? XD Problemy drugiego świata. ;)

Udało mi się nakłonić mojego brata do obejrzenia Shingeki no Kyojin, wreszcie. Uwielbiam te anime, równie podobnie jak za pierwszym razem przeżywałam każdą chwilę z Erenem drugi raz, ale tym razem skupiłam się na muzyce. Bo tak, mam soundtrack i mi się wreszcie spodobał. Nie umiem dnia ostatnio przejść bez melodii z tego anime.
Mam nadzieję, że w tym roku wyjdzie kolejny sezon i zobaczyłam, że wyszły odcinki specjalne _-_ Jak ja mogłam to przegapić?!
To jest jedno z tych anime, które warto obejrzeć nawet jak nie jesteś fanem anime. Polecam to wszystkim. Moim zdaniem po prostu warto je obejrzeć bo porusza pewne ważne tematy - może nie w sensie ścisłym, ale emocje, a zwłaszcza nadzieja w tym anime jest ważna. Pomimo okropnych scen, pomimo tego, że wszystko wydaje się beznadziejne, to jednak te anime ma przekaz, że nawet jak jest najgorzej to nawet wtedy jest nadzieja i warto walczyć aby coś zmienić.
No i też, że jak nie jesteś w stanie poświęcić dla sprawy wszystkiego to nic nie zdołasz zmienić.
Wiedzieli to Ci na Majdanie - chociaż to jest temat inny i bardziej zagmatwany, bo niestety, ale historia nas uczy, że siły, które działają w świecie poznajemy dużo później. Dlatego też cała sprawa Majdanu jest dla mnie osobiście za naiwnie tłumaczona przez 3/4 mediów i polityków i nie podoba mi się, że jak przy sprawie Smoleńska każde inne zdanie jest od razu z definicji uznane za niemożliwe. Jest to strasznie naiwne, tak jakby ludzie nic nie wynieśli z historii.
Ale faktem jest, to też jest pokazane w anime, że działa się tylko o to co się wie w danym momencie, a to jest kompletnie inne od tego co się wie później. Po fakcie może wyjść na to, że dana decyzja była błędna, ale skąd można wiedzieć przed faktem dokonanym o tym co się zdarzy później? Nie da się.
Trzeba po prostu brać odpowiedzialność za swoje decyzje i akceptować je takie jakie były.


Pozdrawiam

czwartek, 10 kwietnia 2014

Update książkowy - kwiecień :)


Moje marcowe połowy w osiedlowej bibliotece przerosły moje oczekiwania.
Zazwyczaj się kręcę i nie wiem co wybrać, co jest dla mnie frustrujące. Po prostu mam problemy z przekonaniem się do książek, które wyglądają jak gigantyczna strat czasu - może takie nie są, ale jednak na takie wyglądają. Nie jestem taką osobą, która by przeczytała wszystko.

Pierwszą był "Test Krwi" Jonathana Kellermana, chyba kiedyś już jakąś książkę jego czytałam, ale może mi się myli z kimś innym, kto wie. :) Oczywiście thriller, ostatnio tylko ten gatunek wypożyczam.
I jest to bardzo fajna książka, naprawdę wciąga, trzyma w napięciu. Poza jednym wątkiem, który wydawał mi się od czapy, a raczej to nie był wątek a opis jednej wycieczki - w środku zawirowań - po to tylko aby opisać gaj z jednym owocem, to całość oceniam bardzo wysoko. Z przyjemnością wypożyczę inne książki tego autora.

Kolejną był "Sobowtór" Tess Gerritsen, autora została mi polecona przez moją koleżankę jakiś czas temu i nieświadomie właśnie ją wzięłam z półki. kolejny thriller medyczny i znów udany połów. Nawet trochę jak horror. Świetnie się czytało i nie mogę doczekać się kolejnych pozycji tej pani.

A ostatnią pozycją był "Dobry Syn" Michaela Grubera, thriller polityczny. Mój pierwszy raz. Jak widać ostatnio mam dużo książkowych pierwszych razów. 
Kiedy ją zaczynałam to byłam rozczarowana, myślałam, że trafiłam wreszcie na coś czego nie będę mogła przeczytać. Narracja na początku książki jest okropna. Nie wiem czy to wina tłumacza, czy tak to miało wyglądać, ale za nic człowiek nie może się wczuć w sytuację. Później jednak wszystko się zmienia, na lepsze, na o wiele lepsze! Nie chciałam aby ta książka się kończyła. Zakochałam się w jedzeniu pasztuńskim (z Pakistanu), i chyba coś znajdę i wyrobię sobie, bo ślinka mi ciekła jak czytałam. Nie o to chodzi, że mamy dużo opisów jedzenia. Nie. Mamy ich tylko nazwy, ale jakoś mnie to zachęciło. (na diecie mnie wszystko zachęca do jedzenia XDD). Nie wiem na ile kultura jest dobrze odwzorowana w książce... Autorem jest biolog morski, może ma zainteresowania takie, ale jakoś mam wątpliwości. Jednakże zainteresował mnie tamtejszy świat i z chęcią poczytam coś jeszcze, nie tylko samego autora, ale też o Pakistanie.

Chyba z tych trzech książek najbardziej mogę polecić "Dobrego Syna".
Trzeba tylko przejść początek a potem zanurzyć się w wartkiej akcji. Nie ma tu może wybuchów niczym w filmach sensacyjnych, ale odczuwalne jest napięcie, no i można spróbować zrozumieć drugą stronę - ale z tym mam ja sama wątpliwości. Bo jak Amerykanin może dobrze opisać inną kulturę od swojej? I do tego muzułmanów? 

Pozdrawiam :)

środa, 9 kwietnia 2014

Pędzle od Hakuro

Hej!

Minęło trochę czasu od moich urodzin, a ja jeszcze nie zdołałam podzielić się moimi nowymi pędzlami, tak więc.... o to one!


Od dołu idąc mamy H55, który jest pędzle do pudru. Jako, że dotąd używałam przeważnie najtańszych pędzli na allegro to trudno mi określić czy jest świetny, mi odpowiada. Jest bardzo miękki, w porównaniu do tych co mam.^^
H54 jest pędzlem do podkładu i się w nim zakochałam, super rozprowadza podkład. Dotąd korzystałam tylko z jednego pędzla do podkładu, też Hakuro, tylko H18. Jest bardziej płaski, też miły, ale ten to robi czary na mojej twarzy *.*
H22 wzięłam do korektora pod oczy, bo nie lubię aż tak brudzić sobie łapki rano.^^ Też jest bardzo przyjemny i ładnie rozprowadza korektor.
H21 wzięłam do bronzera, pewnie jako pierwszy najbardziej się zabrudzi. Te zdjęcia są po pierwszym myciu i niestety najbardziej śmierdzi z nich wszystkich - znaczy, on po prostu mokry śmierdzi -_- I włoski zaczęły odstawać w różnych kierunkach. Jedyna wada jaką zauważyłam, co do samego bronzera to jest świetny! Bierze znacznie więcej produktu i daje więcej na twarz :D Przy moim poprzednim tanim z allegro to gigantyczny plus.



Uwielbiam też budowę pędzli z tej firmy, świetnie je się trzyma w ręku, sama przyjemność. :)
Polecam!

Pozdrawiam :)

Update życia

Hej!

Nawet nie wiem czy tu kiedyś o tym wspominałam, ale pod koniec kwietnia jadę na pielgrzymkę do Włoch z okazji kanonizacji Jana Pawła II. Tak naprawdę to już tylko odliczam dni do wyjazdu, ale też do Triduum Paschalnego. Będzie to zakręcony czas.^^

Pomysł pielgrzymki wypadł spontanicznie chyba w październiku, nie miałam zamiaru na nią jechać, ale przekonał mnie zaprzyjaźniony Ksiądz, a także Mama. We Włoszech już byłam raz na świetnej wycieczce, którą bardzo miło wspominam. Nie sądziłam, że tak szybko znów pojadę i zobaczę Watykan. *.*
Odwiedzamy jeszcze inne miejsca, ale nie przykładam do tego tak wielkiej uwagi, głównie cieszy mnie to, że wyrwę się stąd - może nie że z Polski, a bardziej z tej rutyny chodzenia do pracy. Przez chwilę będzie coś innego a potem znów powrót do normalności.^^

Mam tylko nadzieję, że pogoda dopisze. Włochy są piękne *.* 

Koniec kwietnia naprawdę wygląda dla mnie świetnie. Święta Wielkanocne, najpiękniejszy czas w Kościele. Uwielbiam każdą mszę i specjalnie na te czas wzięłam wolne, kto nie był to niech żałuje. Nie wiem jak jest w innych Parafiach, ale u mnie jest pięknie *.*
Jestem teraz w trakcie Rekolekcji, zawsze żałuje, że się kończą, bo tyle nowych przemyśleń wchodzi mi do głowy a także przypominam sobie o innych rzeczach.

Ostatnio ciężko mi było na duchu, bo przed rozpoczęciem pracy miałam dużo czasu i mogłam poświęcać czas ten na czytanie Pisma Świętego, jak i na Różaniec. Wraz z pracą czas mi się skurczył i nie mogłam się zmotywować i nadal mam trudności z wcześniejszym chodzeniem spać. Z czego rano, a właśnie w rano czytałam Pismo Święte i odmawiałam Różaniec, jestem zaspana i ledwo otwieram oczy. Jednak próbuje odmawiać jedną dziesiątkę Różańca, przynajmniej tyle. Chociaż strasznie mi brakuje całości ;_; I żałuje, że nie mogę odmówić Nowenny Pompejańskiej (w tym momencie nie pamiętam czy dokładnie tak ona się nazywa), w której odmawia się 3 tajemnica Różańca codziennie przez 3 miesiące. Ciągle o tm marzę, chociaż wiem, że byłoby strasznie ciężko z systematycznym odmawianiem. :( 

...................................................................................................................................................................

Znów udało mi się przeczytać kolejne 3 książki wypożyczone z biblioteki, już niedługo ukażą się na blogu. Tym razem moje randomowe wypożyczenie znów było udane, aż przerosło moje oczekiwania i jestem jedną pozycją zachwycona. Napiszę tylko, że mam teraz ochotę na pasztuńskie jedzenie *.*

Także kupuję sobie rower w tym miesiącu, a przynajmniej forsę na to będę miała.^^
Kolejny cel na ten rok zostanie spełniony a także moje marzenie się spełni, chociaż jeszcze nie wiem czy nie pochłonie mnie moje lenistwo. Zobaczymy już w następnym tygodniu. :)

Pozdrawiam :)

Podsumowanie diety :)

Hej!

Miałam w poprzednim tygodniu napisać podsumowanie 2 tygodnia, ale wreszcie zapomniałam.
Także więc czas nadszedł na podsumowanie całości.

Tak jak sądziłam udało mi się uzyskać mój cel w 2 tygodnie. Schudłam o 2,8kg i wyraźnie widzę różnicę na ciele, co mi się podoba :) Teraz nawet żałuje, że miałam aż tak małą motywację na początku roku i wybrałam inną. Miałabym już dłużej moją wagę.^^ Jednak przynajmniej zobaczyłam jak to wygląda na innej diecie.

W przeciwieństwie do poprzednich razów na tej diecie, to jednak chodziło za mną moje normalne jedzenie. Jestem z siebie dumna, że pomimo tego, że prawie co chwila myślałam o pieczywie itp. to jednak udało mi się nie zgrzeszyć. ;) Było ciężko, ale się opłaciło.

Jak na razie do posiłków dodałam jedynie chleb - bo umierałam za nim. I zamierzam w tym tygodniu zrobić zakwas i zrobić sama chleb - bo już bardzo dawno nie było u nas w domu chleba własnej roboty. Mamy w domu jeden przepis, od kolegi Mamy, ogólnie jeden dzień i chleba nie ma.^^''
Po raz pierwszy zakupiłam chleb na oddzielnym stoisku w supermarkecie i... Sama nie wiem. Strasznie to było miękkie i w smaku takie sobie. 

Dzisiaj po raz pierwszy będę jadła kaszę jęczmienną - w sensie, że po raz pierwszy po diecie - z sosem pieczarkowym.

Tak jak pisałam poprzednio, niestety, ale żołądek mi się buntuje i dość ciężko przeżywa każdą nowość na liście. Nawet jak to tylko chleb. Chociaż może dużo zrobiła też pasta z soczewicy - która zupełnie mi nie wyszła bo jest bardzo rzadka. Trochę ją jem, bardziej jako dip do chleba niż taką prawdziwą pastę. W smaku jest całkiem dobra. W wyglądzie już nie, ale co tam. ;)

Znowu zaczynam moją przygodę z gotowaniem.
Może teraz trochę na dłużej zostanie.

Pozdrawiam :) 

wtorek, 1 kwietnia 2014

Dieta - po pierwszym tygodniu

Hej! :)

Dzisiaj będzie o postępach w moim dietowaniu. 

Pierwszy tydzień minął i są już wyraźne efekty:
- spadek wagi o 2,2kg
- bardziej płaski brzuch
W weekend miałam kompletne osłabienie organizmu, co się poruszyłam po domu to się pociłam jakbym przebiegał parę kilometrów. To wszystko było związane z osłabieniem organizmu. Jednak już w poniedziałek wszystko wróciło do porządku i nie czuję takiego zmęczenia. Może dłuższe spanie mnie tak osłabiło? ;)

I dopiero teraz, jak znów jestem na diecie, to zrozumiałam jedną rzecz. Bo 2 lata temu miałam obsesję na temat gotowania, chciałam próbować nowych potraw, nawet zakupiłam książki do gotowania. Było to dziwne bo ja mam inne zainteresowania i bardziej one mnie pochłaniają. Do tamtej pory uważałam, że gotowanie nie jest dla mnie i zajmuje za dużo czasu. 
Miałam tak przez 2 miesiące, ale potem wypaliłam się i odechciało mi się gotować.
Jednak później znów to wróciło.
I wróciło to teraz.
I dopiero teraz do mnie dotarło, że ma to związek z dietą. Uboczny skutek diety. 

Podczas tej diety apetyt na inne rzeczy rośnie, nie jestem maniakiem chleba - prawie go nie jadam - a od tygodnia myślę tylko o kromce chleba. Samego chleba. Istna obsesja. Na szczęście nie kończąca się wyskokami, jestem zmotywowana zostać do końca tego tygodnia na diecie warzywno-owocowej. Stalowa wola. :) Ale chleb lata za mną prawie od samego początku i samo patrzenie na inne potrawy się zmienia. Jak tak ich nie jesz to zaczynasz je doceniać.
Kiedy nie jadłam słodyczy przez chyba 6 miesięcy lub dłużej, to jak zaczęłam je jeść, a raczej sporadycznie próbować, to miałam raj w gębie. Prawdziwy raj. Normalnie czułam niesamowitą przyjemność. Takiej nigdy nie miałam. Lubię jeść słodycze, ale ten post od nich spowodował, że miałam z nich jeszcze większą przyjemność.
Oczywiście jak zaczęłam je jeść regularnie to straciłam te doznania. ;)

Po tej diecie nie można wrócić do jedzenia zwyczajnie od razu, nie twierdzę, że się nie da, bo ja wróciłam, ale chodzi mi o to, że źle się człowiek czuje jak po niej je zwyczajnie. Przez ten czas (u mnie 2 tygodnie) przyzwyczajamy się do jedzenia samych warzyw i owoców, a jak po tym czasie wracam do np. mięsa to żołądek się buntuje. Najlepiej powoli wnosić coś do posiłków. 

Jednakże nie o tym chciałam napisać, więc wracając do tematu, moja obsesja do gotowania wróciła.Zamiast jednak lecieć po nowe książki kucharskie to skupiłam się na blogach. Wpierw polskich a później angielskich (przeważnie z USA). Najbardziej skupiłam się na blogach ze zdrowym jedzeniem i wegetariańskim - żeby mieć co jeść a mniej tyć.

Pewnie czytając to pomyśleliście sobie, że jestem masochistką. Jestem na diecie a przeglądam zdjęcia z jedzeniem, którego nie mogę zjeść. Coś w tym jest. Dodatkowo nawet weszłam na konto YT Epic Meal Time - może niektórzy z Was znają tych Kanadyjczyków, robią jedzenia z bekonem i wkładają tam wszystko. Wygląda to mega niezdrowo, ale zarazem super smacznie. Na serio, dla mnie to wygląda smacznie. XD I tak, wczoraj obejrzałam sobie parę odcinków i dało mi to sporą przyjemność. Może lubię jak inni mają to czego ja nie mogę... Sama nie wiem. Masochizm i tyle. ;)

A czemu o tym piszę? Bo zadziwiająco Epic Meal Time poprowadził mnie do kanału SixPackShortCuts na którym jeden facet pokazuje co jeść i jak się odżywiać aby zbudować masę.
Obejrzałam sobie parę filmików od niego, co jeść aby spalić tłuszcz itp. A, że już kiedyś to słyszałam, że jak odpowiednio jesz to spalasz tłuszcz to nie byłam taka zdziwiona - i nawet to, że jak mniej jesz to potem szybko zyskasz jeszcze więcej.
Tylko, że na mnie się to nie sprawdziło!
Przez te dwa tygodnie jem mniej, drastycznie mniej niż zwykle. Dr Dąbrowska nazywa ten czas oczyszczaniem, z nim nie można przesadzać. Ona zaleca 6 tygodni, ja jestem na tym 2 tygodnie. Pewnie więcej czasu na tej diecie miało by negatywy efekt, ale tyle mi wystarcza i nie czuję się źle. Nie mam żadnych problemów zdrowotnych związanych z dietą, jedynie te które miałam już przed i leżą gdzie indziej.
Wg tej teorii, jak tak mało jesz, to po tym powinna wrócić ci waga a nawet jeszcze wzrosnąć niż była przed dietą. Jak to się miało u mnie? Nijak. 

W maju 2011 roku, kiedy po raz pierwszy schudłam nie miałam efektu jojo. I potem faktycznie przeszłam jeszcze raz na tą dietę we wrześniu, ale jedynie po to aby jeszcze więcej schudnąć (nie udało się, zostałam na 60kg - tak jakby to była jakaś magiczna bariera). Schudłam 7kg. Wahania wagi w ciągu roku miałam do 1kg, ale zawsze spadało. Oczywiście odżywiałam się najzdrowiej jak umiałam, niekiedy chodziłam na hamburgera itp., ale nie przesadzałam. Dopiero w następnym roku, z powodu wyprowadzki na czas remontu do innego mieszkania, w jeden miesiąc utyłam chyba z 3kg. Czemu? Bo prawie co tydzień wieczorem po pracy stołowałam się w Macu.
Jadłam fast foody to utyłam, nie dlatego, że na tej diecie jadłam mniej niż powinnam.
Jak sobie pofolgujesz to są efekty, ale dopiero wtedy.
I też nie miałam problemu żeby w 2 tygodni wrócić do tego co miałam.

Oczywiście ta dieta nie jest do budowania masy mięśniowej, tak to nie działa. I faktycznie pewnie jakbym dłużej na niej została to schudłabym z mięśni, dlatego też po tym tygodniu kończę.
Jeśli ktoś chce mieć mięśnie to faktycznie musi dużo jeść, zdrowo, ale musi jeść.
Z niczego mięśnie nie powstaną.
Mi zależy na schudnięciu a dopiero potem na mięśniach.

Trzeba odpowiedzieć sobie na czym tobie zależy:
Na mięśniach czy na schudnięciu?
Bo od tego zależy jak jeść. Wystarczy, że wejdziecie na ten kanał o którym wspomniałam (SixPackShortCuts) i posłuchacie jak trzeba się odżywiać aby mieć masę mięśniową. Niektórym to pewnie szczena opadnie z wrażenia. XD

Nie zamierzam jednak po diecie rzucać się na gotowanie.
Już sobie postanowiłam, że przynajmniej na tydzień w każdym miesiącu będę przechodziła na dietę dr Dąbrowskiej aby jeszcze lepiej panować nad swoją wagą a w kolejnych tygodniach będę starała się jeść jak najzdrowiej. 

Dziwne, że chce mi się jeść chleb a nie słodycze. XD

Pozdrawiam :)