piątek, 13 lutego 2015

Warsaw by night

Hej!

I byłam na kolejnym polskim filmie, tylko nie ja płaciłam.
Konsekwentnie będę się tego trzymać.

Tym razem poszłam na coś zupełnie innego, zwiastun mnie zaciekawił.
Na pewno jestem bardziej zadowolona z tego aniżeli z "Hiszpanii".
Dobrze zagrany film, co do samej fabuły... Nie moje klimaty.

W filmie mamy pokazane sceny z życia 4 kobiet, które przeplatają się w barze o nazwie Warsaw by night. Łączy ich też to, że jeżdżą tą samą taksówką z gościem, któremu zebrało się na filozoficzne pytania. Poruszane sprawy w tych scenach są trudne. Ciężkie. Jednakże wszystko to nie jest jakby podsumowane nigdzie, pozostawia widza w takim pytaniu: no i co? 

Prawie wszystkie panie wywodzą się z klasy średniej, którą stać na drinkowanie sobie bez patrzenia na rachunek. Młodzież pokazana jest wpierw oczami biednej części w Żyrardowie a potem kontrastowo z bogatą wypasioną willą z basenem, w której jest impreza rodem z seriali/filmów amerykańskich.
Nie wątpię, że gdzieś takie imprezy się robi w Polsce, ale nadal to jest świat dla mnie dziwny i inny.
Wyobrazić sobie Polaka z willą z basenem jest dla mnie trudne z powodu naszego klimatu XDD
Sensu w tym dla mnie brak. No ale to ja.

Nie chcę się czepiać tego, bo przecież nie każdy film może opisywać losy ludzi z mojej sfery, ale na serio chyba takich jest najmniej. Albo mamy totalną biedę i patologię, albo właśnie taką klasę średnią z wyższej półki. Trudno mi się z tym utożsamiać. 

Film mi się podobał i oglądałam go z ciekawością. Trochę jakbym oglądała małpy w zoo, pewnie są tacy ludzie, ale ja do nich nie należę zupełnie i nikogo takiego nie znam. Problemy są dla mnie obce lub odpychające.

Najbardziej podobała mi się w nim gra aktorska.

 

Parasyte (Kiseiju) - opinia po 5 odcinkach


Kiedy wchodziłam czy to na YT czy na innych stronach na wątek o Tokyo Ghoul często widziałam nazwę tego anime. Miało być podobne w scenach gore do Tokyo Ghoula a nawet lepsze.
Czy jest?
Jeśli chodzi o anime to tak. :) Co mnie strasznie cieszy.

Fabuła

Jednej nocy na Ziemię spadają kokony z robakami w środku niewiadomego pochodzenia a ich jedynym celem jest przejęcie mózgu ofiary. Nie ważne czy to człowiek czy zwierzę. Shinichi Izumi budzi się w nocy i odkrywa, że coś próbuje go zaatakować. Mały robal dostaje się do jego ręki, ale Shinichiemu udaje się zatrzymać natręta. Rano, kiedy myśli, że to był tylko sen, odkrywa, że insekt przejął jego prawą rękę. Shinichi teraz musi sobie poradzić z normalnym życiem wraz z obcym pasażerem.

Oczywiście sytuacja w miarę trwania anime przestaje być taka normalna.

Moja opinia

W pierwszym momencie chciałam sobie odpuścić te anime bo wyglądało paskudnie. Obrzydliwie wyglądają insekty w ludziach. Jednakże mój brat bardzo chciał dalej oglądać i dobrze. 
Co mnie najbardziej cieszy w tym anime, to to, że nasz bohater zmienia się i z kompletnej ciapy staje się bardziej cool. Niekiedy zbyt bardzo, ale dzięki temu oglądanie jest przyjemne. Nie cierpię ciap w anime. Po prostu ich nie trawię. Jak ja przeszłam Deadman Wonderland? -.-

Największym minusem dla mnie jest muzyka, którą jest przeważnie punk/emo/dubstep. Upiorny opening, jak najszybciej go omijam jak mogę.


czwartek, 12 lutego 2015

Kapitan Ameryka: Zimowy Żołnierz


Wreszcie!
Po chyba miesiącu czekania udało mi się obejrzeć film o którym słyszałam wiele dobrego.
I wiecie co? Sprawdziło się. Dzięki temu filmowi polubiłam Kapitana Amerykę.

Moim zdaniem Kapitan i Superman to dwie postacie, które trudno polubić. Są tak czyste, że aż nie chce się na nie patrzeć, ale po tym filmie zmieniam zdanie. Chociaż nie było tu jakiegoś przełomu w charakterze Steva, to jednak spodobał mi się. 

Dobre kino akcji. Było parę momentów, które były słabe i wyraźnie tylko na podkręcenie akcji, ale jednak nie nudziłam się. Miła odmiana po "Hizpance". ;)


Kuroko na Basuke - opinia po 5 odcinkach


Po Haikyuu stwierdziłam, że czemu by nie obejrzeć czegoś o podobnej tematyce. Jak już jedna sportówka mi się spodobała, to czemu nie iść dalej.

Z Kuroko miałam o tyle łatwiej, że już kiedyś je zaczęłam i nawet mi się spodobało.

Fabuła

Naszymi głównymi bohaterami są Kuroko Tetsuya i Kagami Taiga, którzy wstępują w liceum Seirin do drużyny koszykarskiej. Kagami większość życia spędził w USA i jest przekonany o swoich możliwościach. Kuroko jest osobą, którą raczej trudno zauważyć w tłumie, łatwo w nim znika. W grze to jest jego największa zaleta i umiejętność. Razem postanawiają zawojować zawody koszykarskie w kraju. Jednak aby to zrobić muszą wpierw pokonać legendarną piątkę graczy, zwaną Pokoleniem Cudotwórców (nie wiem jak to lepiej przetłumaczyć^^ wybaczcie), którzy są dawnymi znajomymi Kuroko.

Moja opinia

W przeciwieństwie do Haikyuu, w którym w miarę możliwości drużyn wydawały się realne, to w tym anime mamy specyficzne umiejętności graczy. Nie wydają się one już tak realne, bardziej fantastyczne. Sam Kuroko, który umiem skierować kogoś uwagę na co innego wbrew wszystkiemu i znika. Każdy kolejny członek Pokolenia ma jakąś unikalną cechę.
Podoba mi się w tym to, że możemy zobaczyć jak sprytem można ograć nawet najbardziej niesamowitych rywali.
Postacie są miłe dla oka, przyjemnie ogląda się ich zmagania.
Szkoda jednak, że najwięcej czasu w anime mają same rozgrywki a nie np. treningi, kiedy można by zobaczyć więcej drużyny i relacji między członkami. Ogólnie czuję się, że trochę wątek przyjaźni jest opuszczony na rzecz samych meczy. Ja wiem, że świetnie się je ogląda, ale brakuje mi trochę momentów, które polubiłam w Haikyuu.

 

Economics for Real People


Kolejna książka tycząca austriackiej szkoły ekonomii.
Wg opisu samego autora ma to być łatwiejsze wprowadzenie od poprzedniej, którą już tu przedstawiałam.
Tak samo jak Economics in One Lesson, można ją znaleźć na stronie Instytutu Misesa - tylko angielskiej wersji.

Polecam, bo faktycznie napisana w prosty i jasne sposób, z dobrym podziałem rozdziałów. Z wieloma przykładami a także z bibliografią na koniec książki co do ciekawszych tematów.

Stron: 353

środa, 11 lutego 2015

Niezgodna - opinia o książce


Czas na kolejną książę!
Dopiero dzisiaj zamieszcza swoją opinię, ale przeczytałam ją w zeszłym tygodniu, a dzięki podróży do Wrocławia zajęło mi to w sumie 3 dni. 

Mój brat po wycieczce do Stanów na Work&Travel nadal ma możliwość wypożyczania książek w tamtejszej bibliotece a o dziwo można też wypożyczać ebooki. Chociaż do cyfrowej wersji też jest kolejka, co dla mnie nie ma sensu. 
Dzięki temu mogłam przeczytać "Niezgodną" w oryginale.

Fabuła

Akcja książki dzieje się w nieokreślonym czasie, wiadomo, że coś się stało co spowodowało, że ludzie podjęli decyzje aby podzielić się na frakcje. W sumie 5 frakcji, w których każda wyróżnia się jakąś cechą. Jako, że czytałam wszystko po angielsku to zupełnie nie wiem jak są tłumaczone poszczególne nazwy na język polski, więc będę używała angielskich. Tych 5 frakcji to: Abnegation - altruiści, Amity - pacyfiści, Candor - prawdomówni, Dauntless - odważni i Erudit - inteligentni. 
Wszystkie 5 frakcji mają przydzielone odpowiednie prace, a w rządzie mogą zasiadać jedynie ci z frakcji Abnegetion, jako ludzie nieskorumpowani.
Świat ten widzimy oczami młodej, bo 16 letniej Beatrice Prior, która pochodzi z rodziny Abnegation. Kiedy ją poznajemy ma przejść ważny test, który wykaże do której frakcji powinna przynależeć. Frakcje wybiera się raz w życiu i jak się wybierze inną niż rodzina to praktycznie nie ma się z rodziną kontaktu.
Beatrice czuje, że nie należy do swojej frakcji bo nie umie być tak altruistyczna jak jej rodzina. 
Podczas testu wychodzi na to, że nie ma dla niej żadnej frakcji, która by ją w pełni opisywała. 
Beatrice jest "Niezgodną", osobą groźną dla systemu bo nie dającą się poskromić.

Opinia

Nie mogę nie porównać tej książki do "Igrzysk Śmierci" i nie zauważyć tego, że ta książka jest po prostu słaba. Strasznie słaba. Od samego świata w którym mnożą się pytania, ale nie o jakieś tajemnicze sprawy niczym w Lostach tylko o to kto mógłby takie coś wymyślić w ogóle? Po same postacie, które są dość marnie skonstruowane. 
Już samo to założenie, że tylko jedna mała dziewczynka zauważa złe sprawy tego świata przyprawia o ból głowy. Reszta ludzi jest po prostu zbyt tępa? Albo to samo założenie, że jedna cecha jest przypisana do danej frakcji. Tworzy to świat nudny i nieciekawy.
Poza frakcjami występują jeszcze ludzie, którzy nie mają żadnej frakcji. W wyniku testów nie przeszli dalej i nie mają gdzie się podziać. Książka tylko ich opisuje jak tych co robią przyziemną pracę. Czyli mamy niewolników, plus ci niewolnicy są skazani na proszenie o jedzenie frakcji.
Nawet mama naszej bohaterki działa w fundacji pomagającej takim osobom - nieźle jak na system, który sam tworzy takie osoby. Absurdalna sprawa.

Przyjemnie mi się ją czytało i pewnie też kolejną część przeczytam, ale nawet jak na książkę dla młodzieży to trochę więcej wymagam. Tym bardziej, że "Igrzyska Śmierci" też nie uważam za wybitną serię dla młodzieży a są o wiele lepiej napisane.

Może się starzeję, bo już nie umiem do wszystkiego podejść jedynie na entuzjazm.  

Haikyuu - opinia po całym 1 sezonie

Hej!

Dzisiaj wracam do Was z anime Haikyuu, które obejrzałam do końca.


Te anime mnie sobą oczarowało!
Jestem w nim zakochana.
Nie ma wyszukanej fabuły, ani jakiś nadzwyczajnych postaci. Muzyka też jest przeciętna.
Jednakże ta atmosfera, to jak przyjemnie się je ogląda.
Dawno tak dobrze się nie bawiłam przy oglądaniu anime.
Nie mogę doczekać się następnego sezonu *.*
 
Poprzednio oceniłam anime na 3,5, dzisiaj dam mu 4. Jednakże z zastrzeżeniem, że pół punktu zyskuje za klimat a nie inne walory.
 
Podoba mi się, że rywale naszych bohaterów są ludźmi a nie skaczącymi ludzikami.
 
 

czwartek, 5 lutego 2015

Hiszpanka - jak na razie największe g*wno jakie widziałam w tym roku


Hej!

Nie chodzę często na polskie filmy, wynika to z wielu względów. Po pierwsze nigdy nie podobają mi się zwiastuny, są dla mnie wymuszone, gra aktorska sztuczna, tematyka też mi się nie podoba. Nie pamiętam na czym byłam ostatnio, ale były takie filmy które bardzo mi się podobały. Potem był zalew komedii romantycznych z powtarzającymi się aktorami a dobiłam się sama "Pokłosiem". 

Widząc zwiastuny Hiszpanki pomyślałam, że czas pójść na coś polskiego i żeby to było coś zupełnie innego. Zwiastuny był całkiem, całkiem. Trzymałam się kurczowo nadziei, że film mnie zaskoczy pozytywnie. Jak mogłam wmawiałam sobie, że chociaż nie podobają mi się rozmowy w tych krótkich zapowiedziach, to jednak nie warto oceniać książki po okładce, prawda?
Potem zaczęły wychodzić nieprzychylne recenzje, a ja nadal trwałam w moim optymizmie.
Możliwe, że gdyby mój brat powiedział nie, to może bym zmieniła zdanie, ale on też chciał na to pójść.

Jedyne co wiedziałam o tym filmie to to, że ma opowiadać o powstaniu wielkopolskim a także jest megaprodukcją z udziałem zagranicznych gwiazd. Zdjęcia wyglądały zupełnie inaczej niż nasze normalne produkcje. Rany, wszystko mogło pójść lepiej. A jak poszło?

Po 5 minutach tego czegoś chcesz wyjść z sali kinowej.

Ludzie wychodzili z sali kinowej w czasie trwania filmu, ba, nie minęło nawet 10 minut. Ja przez cały czas walczyłam czy wyjść czy nie, czy może jednak coś z tego wyjdzie.

Ten film to ból głowy.
Siódmy Syn wygląda przy tym jak całkiem dobra produkcja.
Scenariusz jest obrzydliwy.
Wszystko w tym filmie jest sztuczne.
Siedzisz i tylko wznosisz ręce do góry w przerażeniu.

Ja naprawdę nie wiem co się działo na tym ekranie, nawet nie chcę wchodzić w szczegóły.
Dość, że mamy konwencję strasznie teatralną - czy celowo czy nie - która powoduje, że film jest mega sztuczny, a dodatkowo aktorzy mówią bardzo wolno do siebie. Strasznie wolno. 
Nudzisz się samym czekaniem na rozwój akcji.
Po 1,5 godzinie pytaliśmy się z bratem z przerażeniem: gdzie te powstanie?

Najlepsza rola to dla mnie postać Tytusa Ciegielskiego granego przez Jana Peszka, jedyne światło w tunelu. Momenty z nim dają przez chwilę odczuć, że ktoś tam coś umie robić i że jakoś można to lepiej zagrać.
Nie wiem czy czepiać się aktorów czy bardziej scenariusza.
Postaci nie da się lubić.
Paderewski to jakaś kpina, mamy kompletnie szalonego muzyka.
Kamera robi dziwaczne skoki i przybliżenia, które psują oglądanie. 

Nie żałowałam pieniędzy na Siódmego Syna, na to coś żałuje. Siedziałam i prawie płakałam z rozpaczy nad głupotą tego wszystkiego. Żenada. Mam nadzieję, że ten film nie będzie pokazywany w innych krajach. W ogóle nie przedstawia powstania. Ja mało wiem o tym powstaniu, tyle ile miałam w szkole, ale gdyby nie nagłówki gazet pokazywane na zakończenie to bym nic nie wiedziała.
Postacie historyczne są pokazywane, ale nikt nie przedstawia ich roli. Mogliby być fikcją a i tak by by nikt tego nie zauważył.

Moja ulubiona scena to kiedy Gierszał biegnie - tak, kurczę, najlepsza scena w filmie bo miałam jedyną przyjemność patrzenia jak ładnie wygląda. Przesadzam? Nie!

W pewnym momencie było czuć, że coś się zaczyna zmieniać, ale potem na nowo wszystko umarło.

 

Cele na luty 2015


Oto moje cele na ten miesiąc!
W tym miesiącu, 22 lutego kończę dietę Paleo z moją Mamą, a bardziej jej pierwszy miesiąc. Chociaż już czuję, że jednak nie będę dążyła do utrzymania jej dłużej, chcę się rozwijać pod względem pieczenia ciast aby przejąć pałeczkę w rodzinie po mojej Babci, więc podziękuję.

Chociaż nie zamieszczałam takiego obrazka w zeszłym miesiącu, to poza dwoma celami nic się nie zmienia.
Te dwa nowe cele to japoński i green smoothes.

Zielone napoje robiłam jak były wakacje, ale zaprzestałam tego bo jakoś się zniechęciłam. Teraz w tej diecie widzę, że jednak warto wrócić bo więcej warzyw można spożyć a nie mam pomysłu jak inaczej jeść jeszcze więcej. Trzymajcie za to kciuki, bo jak na razie mam jeszcze stary blender i jego moc jest słaba co strasznie ogranicza możliwości.

środa, 4 lutego 2015

Podsumowanie stycznia 2015 - wyzwania, cele

Czas na podsumowanie stycznia!


Po pierwsze wyzwanie książkowe, udało mi się przez wszystkie tygodnie stycznia przeczytać po 1 książce. Czyli plan na styczeń wykonałam. Napawa mnie to wielką dumą - patrz: czytałam może 1 książkę przez miesiąc w poprzednim roku a także motywuje mnie do czytania. Już mam zaplanowane nowe pozycje na luty.^^


W filmach też nie jestem w tyle, obejrzałam 6 z czego 4 razy byłam w kinie.
Luty przedstawia się bardzo dobrze, jeśli chodzi o propozycje kinowe. W tą środę idę na polską produkcję "Hiszpanka", które zbiera same niepochlebne recenzje, więc sama nie wiem czy nie będzie to zła decyzja, ale nadzieję zawsze mam.

W tym miesiącu głównie czekam na "Into the Woods", "Jupiter:Intronizacja", "Snajpera" i "Asterixa".

W tym miesiącu jeśli chodzi o anime skupiłam się na dwóch pozycjach, czyli na "Deadman Wonderland", opinia już jest na blogu i na Haikyuu - jedno z najprzyjemniejszych anime, które ostatnio oglądałam. <3 Jestem jak na razie zakochana i zapewne ocena podskoczy ciut wyżej jak obejrzę wszystkie odcinki.^^

Muzycznie spędzam czas słuchając nowego albumu Fall out boy a także nowych piosenek Imagine Dragon. Dwie płyty do kupienia.

Dieta Paleo - po dwóch tygodniach

Pod koniec stycznia zakończył się drugi tydzień diety Paleo. Mama chudnie powoli, ale to już 3kg, więc jest na co liczyć a ja mam przez cały czas podobną wagę. Męczy mnie też brak owsianki co rano, jednakże lubię tego typu śniadania. Ehh...
Ćwiczenia

Mój plan ćwiczeń w styczniu wyszedł całkiem dobrze, zrobiłam 10 dni z 42 na mięśnie brzucha z Jillian Michaels a także kolejnych 7 dni wyzwania na przysiady. Widzę znaczną różnicę w okolicy brzucha, ćwiczenia idą mi łatwiej i mnie się męczę. Zwłaszcza postęp widzę w przysiadach. Zaczęłam też podnosić moje ciężarki o wadze 4kg, jak na razie powoli mi to idzie. Totalnie odczuwam różnicę między nimi a moimi 2kg, wiem że ona jest, ale jednakże zawsze mnie zaskakuje, że tak duuuża. ;)
Z innych zmian w styczniu, to zaczęłam uczyć się japońskiego. Opanowałam hiraganę i katakanę, a także zakończyłam 1 rozdział w podręczniku jaki mam.

wtorek, 3 lutego 2015

Pierwszy Ogrodnik- powieść chrześcijańska


Kolejna na mojej liście w tym roku pozycja z gatunku powieści chrześcijańskiej. I kolejny prezent na Gwiazdkę. Tym razem zostałam zabrana na południe Stanów Zjednoczonych i mogłam przez chwilę poczuć się jak wolno płynie tam czas. ;)

Nie da się napisać coś o fabule tej książki aby nie dać o razu spoilerów.
Ja jestem szczęśliwa bo nie przeczytałam o niej nic, widziałam tylko tytuł i okładkę. Na resztę nawet nie spojrzałam. I radzę tak zrobić. I robić tak z każdą książką, spoilery bardzo niszczą pierwsze zaskoczenie a tu mamy ich sporo.

Fabuła wpierw rozwija się bardzo powoli i wręcz myślałam, że cała książka będzie po prostu opisem życia. Ciepłym, ze zmianami małymi. Jednak się myliłam. Porusza ona bardzo bolesne tematy, ale zarazem właśnie przez całą książkę ma się to uczucie ciepła, rodzinnej miłości. I chociaż naszym bohaterom jest trudno przechodzić kolejne dni i miesiące, to jakoś promyk nadziei wszędzie można znaleźć. Poboczne postacie są dobrze skonstruowane. Przyjemnie się czyta.
 
 

Deadman Wonderland - opinia po wszystkich odcinkach


Hej :)

Dzisiaj wracamy na chwilkę do Deadman Wonderland. Wystawiłam tu swoją opinię po 5 odcinkach, ale w poprzednim tygodniu obejrzałam do końca te anime i czas na podsumowanie.

Uwaga spoilery!


Szczerz... zawiodłam się, chociaż jeszcze miałam nadzieję na jakieś ładne zawiązanie się fabuły, coś co przekona mnie do tego, że to nie jest kolejny fabularny gniot - to jednak te anime w ostatnich odcinkach odpowiedziało mi wyraźnym "nie". 

Anime te wtyka nam mnóstwo różnych klisz plus sceny gore i chce abyśmy się dobrze przy tym bawili. Postać przywódcy opozycji, o pseudonimie Owl (co przypomina mi Tokyo Ghoul od razu) jest po prostu żenująca. Zabito mu żonę na jego oczach a on używa tego argumentu aby wszystkich zabić. Strasznie się to oglądało, mnie głowa bolała od tej logiki. 
Nasz bohater tylko lata i gada jaki to on nie jest słaby i musi wszystkich ratować.
Powtarzane przez niego co jakiś czas "czemu?" jest irytujące.

Wszystko to jakiś jeden wielki absurd, poza całkiem dobrą muzyką i animacją nie widzę sensu w ogóle zaszczycać to swoim wolnym czasem. 
Zapewne spojrzę na mangę, tylko aby zobaczyć czy jest trochę lepsza od anime.