Hej!
Dawno nie pisałam, ale okazało się,
że jednak się człowiek chce przyłożyć do paru czynności to nie
ma czasu na inne i teraz pewnie zrobię serię postów a potem znów
będę miała przerwę.
Cóż, ciężko jest pogodzić
studiowanie z pracą, to tym bardziej jeszcze gorzej z szukaniem
pomysłu na temat pracy magisterskiej – ale chyba jestem na dobrej
drodze.
Dzisiaj chciałabym Wam przedstawić
moje mascary, zużyte, te które kupiłam ostatnio.
Rok temu, kiedy zaczynałam przygodę z
makijażem kupiłam sobie mascarę Maybelline The Colossal
Volum Express Mascara Cat Eye, była
to moja pierwsza mascara, kupiona dla siebie i nie podbierana od
Mamy. ;)
I bardzo mi się
spodobała, dobrze się ją nakładało, nie kruszyła się, przez
cały okrąglutki rok była ze mną. Na rzęsach była ze mną przez
cały dzień, dopóki jej sama nie zmyłam. Nie obciążała rzęsy.
Jako, że to moja pierwsza mascara, trudna mi powiedzieć czy jest
idealna – jak na razie, z tych co wypróbowałam (w tym od groma
Avonowskich) jest najlepsza, może kiedyś to się zmieni.
Lekko podkręca
rzęsy.
Kiedy
mi się skończyła postanowiłam kupić coś innego, tak aby
wypróbować. Ograniczyłam cenę do 30zł i tak w moje ręce trafiła
pierwsza mascara Astora
– BIG & Beautiful Play it BIG.
I się zawiodłam.
Chciałam coś co
pogrubia, a trafiło do mnie coś...
No bubel okropny.
Trzeba naprawdę
dużo nałożyć na rzęsy aby było coś widać, nie pogrubia, a
dodatkowo prawie natychmiast się kruszy.
Dobrze,
że moja Mama miała jakieś swoje to od niej podbierałam, a tak bym
musiała chodzić bez mascary, bo nie miałam żadnej.
Na szczęście
kiedy kupowałam ostatnio pędzle, natrafiłam w sklepie
ladymakeup.pl na wyprzedaż i była tam Bourjois Volume Glamour
MAX.
Chociaż kolejny
raz nie trafiłam na to co chciałam i nie wiem czemu... to jednak
jest lepiej.
Bardzo lubię
markę Bourjois za błyszczyki, które mam sporo i mam nadzieje, że
jeszcze więcej zdobędę po obniżonych cenach. Ale czy to z powodu
tego, że to wyprzedaż i faktycznie ten produkt zbyt długo leżał
albo taki po prostu jest, jest.. może nie okropny, bo używam na co
dzień, ale zły.
Bardzo źle się
go nakłada na rzęsy, powstają grudki, lepi rzęsy, wygląda to
nieestetycznie. Nawet mało pomaga jak chce się rozdzielić je. Czy
pogrubia? Nawet, nawet. Znaczy nawet lubię ten efekt na moich
rzęsach, i pewnie dlatego zostawię go i przemęczę się z nim
dłużej, dopóki nie będę mieć kasy na coś nowego.
Po takich jednak
przygodach zastanawiam się czy istnieje coś podobnego do mascary
Maybelline czy może tylko ta marka wydaje takie cuda. Bo nawet jak
czytam u innych blogerek to wszystkie chwalą tą markę.
Na pewno dam znać
kiedy do mnie trafi coś nowego z mascar.
(Co do Avonowskich
mascar tu wspominanych to używam Super Magnify – oceniam ją
bardzo wysoko, głównie za sprawą aplikatora który wyśmienicie
ułatwia rozprowadzanie mascary na dolnych rzęsach. A także Super
Drama niedawno kupiony przez Mamę, który na jakiś czas
uratował mnie przed używaniem Astora i teraz też niekiedy go
używam, jak się zmęczę Bourjois)
A tak na końcu
jeszcze wspomnę, że mascara Bourjois jest strasznie trudna do
zmycia, mój płyn Ziaji w ogóle sobie nie radził, więc musiałam
kupić płyn dwufazowy – po Ziajowym miałam mieszane uczucia
(oczywiście dwufazowym), więc nie cieszyłam się, że będę miała
znowu tłuste powieki. W Hebe niestety nie było dwufazowego
Garniera, który polecały mi koleżanki, ale był L'oreal za
15zł, więc wzięłam.
I bardzo dobrze,
że wzięłam. Bardzo przyjemnie się nim zmywa makijaż. Jeszcze tak
przyjemnie nie miałam. Nie czuję tłustej otoczki, w ogóle nic nie
czuję, tylko znika mi makijaż oka.
Nie wiem ile on
kosztuje normalnie, ale chyba częściej będę go kupowała.