Hej!
Dzisiaj chciałabym Wam opisać moją historię z problemami skórnymi, czytaj: trądzik.
Właśnie teraz mogę napisać z całą pewnością, że udało mi się ustabilizować mój organizm i mam metodę dobrą na oczyszczanie mojej skóry.
Na blogu raz napisałam o tym, że byłam na kuracji antybiotykowej. To było rok temu.
Przeszłam, jak pewnie każdy, wiele kuracji w poszukiwaniu tej jednej metody, która by na mnie podziałała.
Antybiotyki wydawały się odpowiedzią, ale po paru miesiącach po kuracji wróciły mi objawy. Kolejny raz na leki już nie przeszłam z powodu tego, że przez 3 miesiące brania zaczęłam mieć problemy z układem trawiennym. Wyniki badań były świetne, a mi do moich poprzednich dolegliwości doszły nowe. Super ><.
Kuracji antybiotykowej powiedziałam "nie".
I radzę Wam zastanowić się dobrze czy jest ona w ogóle warta Waszego zachodu, a jeśli się już zdecydujecie, to bierzcie dobre leki ochronne. Ja zostałam głupim Polakiem po szkodzie. ;-)
Po antybiotykach byłam na diecie rozpisanej przez dietetyczkę, która głównie miała mi pomóc w dolegliwościach jelitowych. Niestety nie pomogła a jak przyszła zima to znów miałam wysyp krostek pod brodą.
Żadne maści nie skutkowały, te co stosowałam i były w miarę dobre na początku to później po prostu przestały działać. :-( Chodziłam na wizyty do dermatologa, myślałam o pójściu do paru różnych po sprawdzenie różnych teorii. Miałam też ten moment z ekologicznymi produktami do twarzy - bez SLS itp. I chociaż coś to dało, przynajmniej na twarz, to i tak miałam wielki problem z brodą. Krostki robiły mi się wielkie, podskórne i nie znikały przez miesiąc. Były bardzo bolesne. BTW badania hormonalne u mnie są w normie. Każde badanie mi mówi zawsze, że jestem zdrowa. Szkoda tylko, że prawie codziennie boli mnie brzuch _-_ No ale nic, jakoś się żyje. :-)
W tym roku po raz pierwszy w życiu przeszłam na detox i po 6 dniach picia wody z sokiem z cytryny i syropem z drzew zauważyłam zmianę. Zmianę, która utrzymuje się już na mojej twarzy i brodzie od około 17 września (między tą datą a dniem dzisiejszym byłam jeszcze raz na detoxie przez 4 dni). Wielkie krostki znikły, pojawiają się małe, ale to sporadycznie. Nie dość tego, te małe znikają szybciej i działają metody, które uprzednio dawały słabe efekty.
Okazało się, że detox+zdrowe odżywianie podziałało na mnie niesamowicie!
Z czego przez "zdrowie odżywianie" rozumiem ograniczenie pewnych produktów, jak pieczywo (prawie w ogóle go nie jem, chociaż marzy mi się i może za tydzień upiekę chleb z dynią), słodycze, łączenie ziemniaków/ryżu z mięsem.
(Problemy z układem trawiennym nie znikły, niestety, jedynie lekko ustępują jak mam w domu błonnik do przyrządzania z ciepłą wodą.)
I szczerze każdemu mogę polecić, jeśli masz problemy z cerą to spróbuj przejść na detox. Nie trzeba od razu iść na 10 dni, może przejść na 3. Jednakże nawet po tych 3 dniach gwarantuje Wam, że będziecie chcieli się zdrowo odżywiać. To zmienia patrzenie na wszystko. Jedynym efektem ubocznym jest to, że organizm odzwyczaja się od jedzenia tych paskudztw zwyczajnych i potem reaguje na nie dość nerwowo (np. u mnie na zbyt słodkie produkty - bezy, miałam tort bezowy, spróbowałam kawałek i żołądek strasznie mnie bolał, to samo było po wódce). Można jednak to przejść, zacząć od bardzo małych ilości. Polecam jednak w ogóle jeść mniejsze porcje.
Oczyszczanie
Tuż po detoxie zaczęłam stosować olejek arganowy aby sprawdzić czy faktycznie tak dobrze działa jak jest chwalony. Miło była zaskoczona. Może nie zwalcza natychmiastowo wyprysków, ale widocznie je łagodzi. Ja kupuję olejki na stronie zrobsobiekrem.pl bo tam znalazłam najtańszą ofertę olejków. 15ml starczyło mi na około 1,5 miesiąca stosowania co wieczór. Tylko 4 kropelki wystarczają na całą twarz i brodę (to dla mnie najbardziej krytyczne miejsce).
Sporadycznie nakładam punktowo serum z serii Siarkowa Moc, mam też z tej serii krem matujący. Odkrycie roku jak dla mnie. Krem mi się podoba, w miarę matuje i jest przyjemny a serum mi pomaga. Serum mam już bardzo długo, bo nie nakładam jego co wieczór, no i nie trzymam się zaleceń bo jestem leniwa i nie zmywam po 20 minutach, bo już się śpię ;-)
Kiedy mam jakiś większy problem lub ważne wyjście następnego dnia to korzystam z olejku z drzewa herbacianego lub lawendy. Oba nakładam punktowo. Olejek z drzewa herbacianego jest bardzo wysuszający, za to lawenda ma mocny zapach, nie radzę kłaść ich na całą twarz.^^ Oba dobrze sobie radzą z pryszczami, widocznie je zmniejszają.
Jednakże najlepiej robi mi moje ulubione kombo oczyszczające co tydzień, a to są maseczki naturalne. Kiedy mam wyjście to parę dni przed zaczynam przygotowywać twarz (wychodzi na co tydzień^^):
- punktowo nakładam cynamon z miodem lejącym się (gdybym mogła to bym to robiła codziennie) - najlepiej działająca rzecz pod słońcem - tylko uwaga, miód spływa z twarzy i brudzi bluzki itp. Ja zazwyczaj siedzę i trzymam ręcznik papierowy pod brodą^^ Nakładam na 10 minut.
- wersją mniej kłopotliwą jest sam cynamon z wodą punktowo - jednakże jest ona bardzo rozgrzewający, działa niesamowicie i zaczerwienie znika po jakiś 20-30 minutach, lecz nie jest to komfortowe kiedy pali nas twarz ;-) chociaż ja się już przyzwyczaiłam. Nakładam na 10 minut.
- maseczka: mleko z drożdżami. Nie podam Wam ile czego bo trzeba na oko aby miało to formę maseczki (na oko to zawsze daje 2 łyżki mleka, ale to też może być za dużo, najlepiej wolno dodawać skłądniki) ale nie musi być gęsta, chociaż zawsze łatwiej taką nakładać na twarz. Jak jest bardziej lejąca (taką zawsze ja mam) to i tak nie skapuje jak miód XD Można robić inne rzeczy podczas trzymania jej na buzi. Drożdże czynią dużo dobrego jeśli chodzi o trądzik. Poza może zapachem - chociaż ja lubię - to super maseczka. Ja trzymam ją 20-30 minut.
- maseczka: jogurt naturalny - kocham twarz po jogurcie naturalnym. Nawilżona i błyszcząca. Trzymamy ile chcemy.
I jedna nowość dla mnie, podobno na przebarwienia działa dobrze maseczka z jogurtu naturalnego, soku z cytryny i startego ogórka. Jeszcze nie próbowałam, więc nie znam efektów. Nie mam ogórka w domu, sam jogurt + cytryna dał ciekawy efekt, cera nawilżona, błyszcząca. Taka inna.
Jako, że mam duże przebarwienia na brodzie po mojej bitwie to potrzebuje czegoś co by je zmniejszyły. Oczywiście korektor Inglota też się sprawdza, ale ile można się kryć? :-P
Makijaż zmywam płynem micelarnym Bielendy z kwasem hialuronowym, bo całkiem dobrze zmywa makijaż oczu. A także mam tonik Ziaji z liśćmi manuka (? nie pamiętam nazwy tej rośliny). Ten tonik jest wspaniały. Do umycia twarzy pod prysznicem korzystam z mydła syryjskiego naturalnego - moje ukochane mydło - z Mydlarni św. Franciszka.
Rano, oprócz kremu matującego to przed jego nałożeniem nakładam olejek ze słonecznika i żel hialuronowy, olejku 4 krople, żelu 1 a potem nadmiar ściągam ręcznikiem papierowym (dociskając lekko ręcznik do twarzy). Po takim zabiegu moja twarz wygląda promiennie - nie żartuję!
W następnym roku - to już za chwilę! - planuje spróbować skorzystać z jednej strony i zakupić produkty do stworzenia własnego toniku i kremu. Słyszałam dużo dobrego o kwasach i jestem strasznie ciekawa jak to wyjdzie. Jak na razie korzystam z tego co mam.
Jestem zadowolona z mojej rutyny, działa i mogę wychodzić bez makijażu nie martwiąc się wielkimi krostami.^^
Pozdrawiam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz