2015 rok się zaczął, wole dni minęły a ja od dawna nic nie zamieściłam, więc znowu tu jestem aby o czymś Wam napisać.
Witam wszystkich czytelników w 2015 roku, zazwyczaj pisze się na początku roku swoje postanowienia na nadchodzące dni. W tym roku na FB zobaczyłam 52 tygodniowe wyzwanie aby czytać książki. Jest tego trochę, jest to nowy trend z tego co widzę. Widziałam też wyzwania dotyczące alkoholu, pieniędzy itp. Pod koniec 2014 polubiłam wyzwania, więc czemu nie spróbować tych związanych z książkami. Tym bardziej, że mam problem z nimi. Chciałabym czytać więcej, a z drugiej strony nie mam zbytnio czasu na to. Mam tyle zainteresowań, że trudno skupić się na tym które pochłania dużo czasu. Nie czytam za szybko, chociaż u mnie w domu jestem pierwsza w szybkości a przynajmniej byłam. Mój brat możliwe, że mnie przegonił bo musi czytać na studia.
W tym miesiącu kupuje sobie tableta, więc wreszcie będę mogła więcej rzeczy tu wrzucać! Wreszcie własny dostęp do internetu w domu. Naprawdę jest to upierdliwe jak trzeba korzystać z komputerów reszty rodziny. Stąd też moje zatrzymanie w blogowaniu. Coś za coś.
Wbrew pozorom chyba faktycznie da się czytać jedną książkę tygodniowo. Przynajmniej jak na razie mi to wychodzi. Właśnie kończę 2. I ok, zaczęłam je wcześniej bo jedynie czytam przy stole w kuchni, ale to się i tak liczy, prawda? No musi, bo mam same cegły do przeczytania. LOL Stół w kuchni jest ekstra i nie pod względem tego jak wygląda, tylko, że ja zasypiam w pokoju nad książkami a w kuchni nie. Ma to zapewne jakiś związek z moją psychiką, czytaj: łóżko - spać.
Liczę, że w tym roku otworzę się bardziej na fantastykę polską, bo mam z nią duży problem. Chyba największe wyzwanie tego roku. Trzymajcie kciuki! :D
Z innych wzywań, to wczoraj dowiedziałam się o wyzwaniu pieniężnym, w ciągu roku oszczędzasz 1378zł. Całkiem ładna suma. Polega ono na tym, że w 1 tygodniu oszczędzasz 1zł, w drugim dodajesz 2zł, w trzecim 3zł itd. Nie wiem czy przejdę je całe, bo na początku są to małe sumy, ale np. w grudniu to około 200zł a ja mam swoje plany oszczędnościowe. No i grudzień to zły miesiąc na oszczędzanie jak ma się 5 rodzeństwa ;)
Oczywiście jak zwykle rzucam sobie wyzwania związane z ćwiczeniami fizycznymi. Nie porzuciłam planów maratonowych, chociaż nie mogę się skusić na wyjście na dwór i biegać. Miałam co do tego plany, ale za zimno jest. Jestem okropnym zmarźlakiem :( 6 stycznia na Orszaku Trzech Króli, pomimo tego, że nie było tak zimno i się przecież szło to i tak miałam czerwone ręce i prawą stopę. Ledwo szłam. Moje złe krążenie dało o sobie znać. Za rok nie pójdę już na Orszak, ani to przyjemność dla mnie ani dla mojej rodziny, która musiała wcześniej zakończyć zabawę - bo nie chcieli zostać beze mnie -_- Cóż zrobić.
Jeszcze napiszę tu podsumowanie mojego dietowania podczas Świąt Bożego Narodzenia i Nowego Roku:
Chociaż nie udało mi się całkowicie spełnić swoich obietnic, to i tak jestem bardzo zadowolona. Między Świętami ćwiczyłam i nawet na nowo zaczęłam ćwiczyć cardio. Nie utyłam do mojej poprzedniej wagi sprzed 2 miesięcy co uważam za mega plus. Przed Świętami zrobiłam sobie bardziej dietowy tydzień i udało mi się wreszcie uzyskać takie ciało jakie zawsze chciałam.^^
Jedzenie słodyczy i przejadanie dało o sobie znać, przytyłam, ale znowu jestem na redukcji. Były dwa dni podczas tych 2 tygodni w których miałam gdzieś dietę, ale wiedziałam jakie są konsekwencje. Pierwszym był 31 grudnia na 1 stycznia, objadłam się piernikiem Babci LOL Ale cóż zrobić, świętujemy to świętujemy! A później 4 stycznia, bo rodzinnie poszliśmy na pierogi na ul. Bednarską. Okazuje się, że jest tam Pierogarnia Caritas i pierogi są tam wybitne. Po pierwsze 14 dużych pierogów! Duuużych pierogów z farszem upchanym dostaje się za 19zł. I cena i ilość i podanie mi odpowiada. Można wybrać talerz mięsny lub wegetariański. Smaki mnie nie powalały (zamówione zostały oba), ale były to porządne pierogi, takie jakie lubię. Można kupić mniejsze porcje, no i też są słodkie. Następnym razem wypróbuję opcję słodką - bo jestem ciekawa jak smakują.
Dość, że Agnieszce wiecznie za mało i zjadłam ich chyba z 12, jeśli nie więcej. A potem poszliśmy do Grycana. Taa... jako, że to ostatni dzień był mój przed redukcją to siebie nie oszczędzałam.
Jednakże tak jak napisałam na wstępie, nie wróciłam do wagi która była w listopadzie. Przytyłam, ale chociaż jadłam tyle co kiedyś zachowałam niską wagę. Co mnie pozytywnie zaskoczyło. To znaczy, że to działa i nie muszę się martwić wyskokami. Jednakże złe samopoczucie miałam dość często. Tak, nie warto jest się obżerać, ale jestem pod tym względem dziwna. :( Ogólnie nie rozumiem jak ktoś kto może jeść więcej (mój brat) oszczędza się i je jeden kawałek ciasta. Czemu ja nie dostałam takiego metabolizmu? O wiele lepiej bym go wykorzystała.
No i 1 stycznia zrobiłam sushi, więc obżerać się wypadało. Było wyborne i już jestem chętna na kolejny dzień w stylu japońskim. Szkoda tylko, że to tak dużo pracy zabiera.
Podsumowując: miałam super Święta. Ogólnie odpoczęłam tak jak chciałam i nastawiłam się pozytywnie na nadchodzące miesiące :) Miesiąc chodzenia na Roraty na nowo postawił mnie w pionie i pokochałam ten czas jeszcze bardziej. Po raz pierwszy tak wyraźnie czułam Święta. No i jak bardzo jest to wszystko potrzebne. Zmieniłam swoje zdanie na temat wstawania rano i teraz wstaję wcześniej aby pomodlić się Koronką do Miłosierdzia Bożego, w następnych miesiącach planuje odmawiać Różaniec. Chociaż nic to nie zastąpi budzenia się i zaczynania dnia z Komunią Świętą.
Z tego wynika, że trochę tych postanowień noworocznych jest. :)
52 tygodniowe wyzwanie pieniężne |
A to jedno z ciekawszych wyzwań książkowych, warto podjąć wyzwanie :) |
Pozdrawiam :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz