Dzisiaj będzie bardziej emocjonalnie.
Cóż, nazwa blogu zobowiązuje a także po prostu szlag mnie trafia jak widzę pewne recenzje filmów. ;-)
Jak widać, tak jak było rok temu, tak i w tym roku prawicowe gazety zechciały mi zrobić przyjemność i znalazła się w nowy "Do rzeczy" recenzja Hobbita. Rok temu znalazłam recenzję chyba w Uważam Rze. I ok, to jasne, że takie recenzje pojawią się w każdej gazecie, ale jednak...
Rok temu recenzja w Uważam Rze była tak niesprawiedliwa, tak dziwna, jakby osoba pisząca nie rozumiała co to znaczy bajka itp. Nie chce mi się tego opisywać teraz, ale wtedy napisałam nawet po raz pierwszy list do gazety. Tak, po raz pierwszy.
A dzisiaj dorwałam recenzje w Do Rzeczy i tak samo... ja naprawdę nawet nie wiem co ja przeczytałam.
Oprócz tego, że wszędzie słyszałam, że krytycy piszą jaki to nudny filmy, pomimo tego, że akcji jest więcej niż w pierwszym - to już to mnie wpienia. Bo jak można uznać Hobbita za nudnego?
Ja nawet momentu nie miałam nudy, a byłam dwukrotnie i pewnie obejrzę to jeszcze z setkę razy.
I wiem, ja po prostu uwielbiam ten film, uwielbiam Petera Jacksona i jego świat, ekipę jaką skonstruował itd., można stwierdzić, że zaślepia mnie to i tyle. Ale się z tym nie zgodzę!
Autor recenzji w Do Rzeczy stwierdził, że trzeba ratować Tolkiena przed Jacksonem i jak to w książce postacie są ciekawe a w filmie nie.
Ja naprawdę nie rozumiem.
To jakbym czytała jakąś inną książkę.
Jedynie czego bym się przyczepiła to to, że właśnie film Jacksona jest za bardzo rozbudowany, że jest za poważany.
Bo naprawdę, jak dla mnie Hobbit nie jest arcydziełem, jest bajką, bardzo przyjemną bajką.
Nie odnajduje w nim rozbudowanych postaci, jedynie Bilbo, ale tak już jest, u Tolkiena główne postacie naprawdę są w centrum a reszta to tło. Już nie wspominając Legolasa we Władcy Pierścieni, gdzie inby on ma być ciekawą postacią? Czytając książkę to Legolas jawi się jako chodzące tło XD Niezbyt ciekawe, a tak po prostu jest. Bez Jacksona to nawet bym nie spojrzała na elfy, naprawdę. W książce są po prostu przeraźliwie nudne. I wyobraźmy sobie teraz ekranizacje zgodną z książką, no ja za przeproszeniem bym zasnęła. XD
Tak samo jest z Hobbitem, rany, ja nigdy nie byłam ciekawa krasnoludów w nim. I można zarzucać Jacksonowi, że nie trzyma się w tym książki, ale żeby zarzucać jemu to, że postacie w książce są bardziej interesujące?! No naprawdę to jakiś bullshit! I to bardzo żałosny.
Więcej głębi w postaciach widzę w filmie niż w książce.
Ale może ja tak tylko mam. ;-)
Wiele osób zapomina jakby, że to bajka. Co czytam coś o Hobbicie to wychodzi coś zupełnie innego.
Autor napisał też, że akcja nie jest ważna dla Tolkiena. No bo nie jest. I ja pod tym względem odczuwam niedosyt jak jego czytam, więc tym bardziej się cieszę widząc to co robi Jackson. Ma być epicko i jest epicko! I o to w tym chodzi. Jeśli ktoś idzie do kina na Hobbita jak na jakiś film filozoficzny to faktycznie może się zawieść, ale kto na to idzie z takim założeniem? Może jedynie krytycy. :-D
Dobra, uczepiłam się jednej recenzji, ale podejrzewam, że reszta by mnie też wkurzyła jak ta jedna.
Dość osobiście do tego podchodzę.
Pozdrawiam :-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz