W ramach mojego co tygodniowego latania do kina wybrałam się na "Siódmego Syna".
I to był najgorszy wybór jaki podjęłam w styczniu, jeśli chodzi o kino.
Nie oczekiwałam niczego wielkiego a dostałam coś strasznego.
Fabuła
Film został nakręcony na podstawie książki o tym samym tytule, która jak widziałam została u nas wydana. Ciekawa jestem czy jest lepsza niż to coś, ale od początku.
Mamy świat fantastyczny, w którym są czarownice i inne potwory. Mistrz Gregor grany przez Jeffa Bridgesa jest Stracharzem, czyli kimś kto zawodowo zajmuje się walką z nadprzyrodzonymi istotami. Jednak ma pewien kłopot z jedną wiedźmą, Królową Czarownic (Julianne Moore) zwaną Mateczką Malkin. Ucieka ona z więzienia w którym ją uwięził i zbiera siły aby zniewolić cały świat ludzi, którzy terroryzują istoty nadprzyrodzone. Stracharz jest już stary, więc szuka swojego następcy. W wyniku walki z Mateczką Malkin ginie mu jego uczeń (Kit Harington) i musi znaleźć nowego. Tym nowym musi być siódmy syn siódmego syna a nim okazuje się Tom Ward grany przez Bena Barnesa. Żeby zabić czarownicę Mistrz Gregory ma mało czasu bo nadchodzi czerwony księżyc, który pojawia się raz na stulecie a dodaje on mocy czarownicom.
Opinia
Ten film jest po prostu zły, scenariusz ssie okropnie. Same klisze. Jeff Bridges w roli Gandalfo-mistrza, który brzmi jakby naśmiewał się z wymowy Gandalfa. Nigdy nie wiadomo czy żartuje czy naprawdę tak brzmi. Ben Barnes jest słabym aktorem, wiecznie niewinne oczka a jego rola jest po prostu denna. Nie mamy tu początku ani końca, jesteśmy po prostu powalani wszystkim. Wszystko jest oczywiste. Widzę dziewczynę to się zakochuję. Przychodzi staruszek do domu to z nim idę. Szybko, szybko bo za chwilę koniec filmu. Wątek miłosny przyprawia o bolączki i chce się po prostu wyjść z kina, a czemu nie wyszłam?
Bo są dwa aspekty w tym filmie, które mi się strasznie podobały a nawet trzy: muzyka, zdjęcia a zwłaszcza otoczenie a także kostiumy. Film jest uroczy, ale w nim nie są uroczy jego bohaterowie ani dziewoja tylko lokacje. Ślicznie wygląda zwłaszcza las. *.* Wszystko to daje wrażenie solidnej bajki, poza momentami kiedy któraś postać się odzywa. Bójcie się bo sztuczne są te dialogi i sceny strasznie.
Muzyka stworzona przez Marco Beltrami jest śliczna, ten kompozytor ma na swoim koncie wiele ślicznych soundtracków.
Gdyby nie scenariusz i aktorzy to pewnie wyszłoby wszystko lepiej.
Zastanawiałam się jak to ocenić na tle Hobbita, bo Hobbit a chodzi mi o ostatnią część jest lepszym filmem od tego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz