Hej!
Przestanę obiecywać, że będę zamieszczać więcej postów, bo jak widać to mi nie wychodzi.
Ostatni był 14 października. Miesiąc minął.
Miałam plany... Plany miałam, ale je wyrzuciłam. Dosłownie. Chciałam zrobić projekt denko, który z pewnością wiele osób zna, ale torba ze skończonymi kosmetykami zalegała mi w pokoju i musiałam ją wyrzucić. Zresztą nawet za leniwa byłam do zrobienia zdjęć.
I samo zrobienie nie trwa długo, tylko ich obróbka.
I tu dochodzimy to jednej ważnej sprawy, która powoduje, że moje posty są tak oddalone od siebie w czasie.
Wielokrotnie już o tym wspominałam, ale niestety internet na moim laptopie szwankuje. Coś się popsuło, nie wiadomo co i przez chwilę mam łączność a potem nie.
Korzystam z laptopa mojej Mamy i komputera brata, ale przez to no... nie mam zbytnio swojego miejsca na korzystanie z sieci. Co nie tylko łączy się z blogiem. Od paru miesięcy nie ściągam też płyt. Po prostu jestem za leniwa aby wziąć je na usb i przenieść na mojego laptopa.
Tak, nie mam zupełnie ostatnich nowości na mp3.
Słucham tylko singli promujących.
Nie odczuwam tego tak boleśnie. ;-)
Szczerze, byłoby miło gdyby na Spotify pojawił się kpop. Nawet cena mogłaby trochę podskoczyć, ale to byłoby zbyt piękne. W jednym miejscu miałabym wszystko, no i to, że legalnie bez kupowania płyt mogłabym słuchać kpopu. Tyle w temacie muzycznym, przynajmniej na początek tego update.
I możliwe, że wszystko się zmieni jeśli chodzi o blog, kiedy w lutym zakupię sobie tableta.
Bo wreszcie będę miała coś swojego, większego niż komórka na którym będę mogła przerabiać zdjęcia.
Z tym przerabianiem zdjęć jest tak, że ja nie robię jakiś czarów z nimi, ale samo przycięcie ich i zmniejszenie itp. zajmuje już czas, no i ogólnie najlepiej umiem to robić na Photoshopie, Gimp u mojego brata jest niezrozumiały. Rozumiem, że pewnie jest łatwy, ale jakoś nie mogłam zrozumieć gdzie się co klika i nie chce do tego wracać.
Detox
Od 8 do 11 listopada ponownie byłam na detoxie. Podjęłam decyzję o ponowne przejście, ale już tylko na 4 dni z dwóch powodów. Po pierwsze: bo to lubię i czuję się świetnie i wyglądam super podczas detoxu. Po drugie: bo niestety otworzyłam Puszkę Pandory.
Czym jest moja Puszka Pandory?
Ano cukrem. Okazało się, że do póki nie przejdę raz granicy to motywacja jest u mnie duża. Ogromna. Umiem wyznaczyć sobie linie i się ich trzymać.
Prosty przykład: na przyjazd ze Stanów mojego brata zrobiłam dwa ciasta, oczywiście też je jadłam, ale nie przeszłam wyznaczonej linii. Nawet umiałam wrócić do niejedzenia w ogóle słodyczy.
Tylko, że później otworzyłam się na więcej i więcej.
Apetyt mam duży, dla przykładu: jednorazowo jem 10 naleśników i to nawet się nie zapychając.
Dlatego muszę się sama ograniczać, bo inaczej Puszka się otwiera i już nie mogę się zatrzymać.
I tak się stało teraz.
Nie był to efekt jojo, był to efekt po prostu braku kontroli. Żadna dieta nie jest przygotowana na wesele, na stół na weselu. Oj, było tego za dużo.
Święta Bożego Narodzenia
Pytanie jest jedno, nadchodzą Święta Bożego Narodzenia. Wiecie jak one wyglądają. Sami pewnie też tak macie. Tradycyjne stoły obłożone różnymi przepysznymi potrawami. Przez trzy dni niekończąca się uczta u rodziny, a potem wyjadanie resztek - nic nie może się zmarnować.
Dla mnie, poza aspektem religijnym, który jest bardzo ważny, każde Święta to moment bólu brzucha bo się przejadam.
Nie wiem, ale to nie wiem jakim cudem ludzie jedzą zimne dania, potem gorące a na końcu deser i nie walają się pod stołem - bo tak wyglądam ja! No może nie dosłownie, ale w 2014 roku nie mogłam ustać na Pasterce :-( Po prostu źle się czułam.
Już w samych restauracjach rozbraja mnie to jak jest lista przystawek, kto je je? Czy Ci ludzie mają czarną dziurę zamiast żołądka? Oj chciałabym mieć taką! Gdzie można ją kupić?
I jak ja mam sobie poradzić?
Odpowiedź jest jedna: nie żreć.
Jednak gorzej z wypełnieniem tego, bo niestety mój apetyt. I siedzenie przed stołem. Siedzenie i nic nie robienie. Nawet nie ma czasu na strawienie zimnych przekąsek bo już masz ciepłe jedzenie.
Znalazłam jednak parę rad, które może mi pomogą w tym roku. Są one z blogu
Qchenne Inspiracje - to jeden z moich ulubionych blogów z przepisami.
Plan na Święta - jak się nie przejeść!
Nie będę tu kopiowała całości, możecie wejść i sprawdzić sami.
Ja spróbuję zastosować to w praktyce.
Niestety u mnie w rodzinie nawet obiady w Święta, czyli dana ciepłe to więcej niż 3 posiłki. Ostatnio byłam przerażona. Wszystko było przepyszne, ale ja już po 10 minutach byłam wykończona.
Doskonale wiem, że to wszystko wynika z tego jak jem i jaką ma dietę. No bo jak mogę oczekiwać od swojego organizmu, że przyjmie wszystko świetnie, kiedy ja jem jedną przystawkę jako cały mój obiad codziennie? -> patrząc na kaloryczność sałatek z majonezem.
Ciekawą radą jak dla mnie jest nie spożywanie śledzia w Wigilię i Pierwszy Dzień Świąt a także kapusty. To chyba najważniejsza rada dla mnie, ze wszystkich.
Najgorszy podczas Świąt jest terroryzm rodzinny, te przeświadczenie, że musisz wszystko spróbować. Stoją nad Tobą i wiecznie pytają: a to spróbowałaś? A tamto?
Oczywiście, że jak się coś zrobiło to jest miło jak goście to spróbują, ale ludzie, trochę umiaru!
U siebie w rodzinie mam parę takich osób, normalnie tylko uciekać, a przynajmniej od stołu.
Idealnie by było pójść na spacer po jednym daniu, ale nie wiem jak autorce to się udaje. U mnie kolacja Wigilijna jest późno, no bo to ma być kolacja, prawda? Więc jest ciemno za oknami. Gdzie tu chodzić po nocy? Kolejne dni są bardzo podobne. Jedynym momentem na wyjście jest Pasterka. No ale dotąd to ja już dawno przed pasterką leżałam na kanapie z myślą: ostatni raz albo i tak wszystko było przepyszne LOL :D
W związku ze Świętami planuje przejść w styczniu na kolejny detox. ^.^ Jeszcze w pierwszej połowie stycznia. Mam tylko nadzieję, że do tego czasu nie dojdę do tego co miałam jak zaczynałam zabawę z detoxem.
Herbaty
Uwielbiam herbaty, zwłaszcza zieloną i czerwoną.
Czerwoną odkryłam w ramach odchudzania, bo sprzyja przemianie materii, jednakże w smaku jest obrzydliwa. Pachnie i smakuje jak krowie łajno. Nie, nie próbowałam krowiego łajna, ale na wsi jeszcze jak rolnicy wyprowadzali krowy nad rzekę, to zawsze je mijałam. Tak pachnie czerwona herbata!
Czego się jednak nie robi dla zdrowia?
Odkryłam, że da się jednak przykryć ten zapach różnymi innymi.
Zainteresowałam się kupowaniem sypanych herbat do tego stopnia, że co miesiąc kupuję coś innego. I odkrywam nowe punkty w Warszawie, bo jak się okazuje sklep sklepowi nie równy.
Najbliższy punkt obok mnie w Galerii Ken Center jest przyjemny. W nim odkryłam kompozycję Rooibos Zimowy - kocham tą herbatę! - ale już inne kupowane w ogóle mi nie odpowiadały. Zapach ok, ale smak był mdły. Miałam czerwoną z wiśnią w rumie, była ok, ale zielone i czarne bardziej pachną aniżeli smakują. Nie tego szukam.
W Galerii Mokotów jest jeden punkt i tam odkryłam Rooibos Piernikowy, Pani ze sklepu twierdziła, że to ten Zimowy, ale niestety nie. Znaczy Piernikowy jest BOSKI!!! I jest tuż za Zimowym, ale to nie to samo. Inne nuty. Zimowy miał co innego. Jednakże zawiodłam się znowu na intensywności zielonej herbaty i na mały wyborze. Stosunkowo mało mają smaków. :-(
Obecnie piję od nich Czerwoną z Żurawiną - strasznie sztuczny smak, zastanawiam się ile jest czerwonej w czerwonej -_- I zielona z mango - taka sobie, mało intensywna.
W następnym miesiącu pojadę do sklepu na Racławickiej i mam nadzieję, ale to ogromną nadzieję, że tym razem będę usatysfakcjonowana bo wąchałam i jest na co liczyć: Czerwona z Porzeczką :D I nowe smaki Rooibos Zimowej :D
Jesień i zima to czas picia rozgrzewających herbat i od tego się zaczęło.
Przede mną jeszcze próby herbat owocowych z owoców suszonych.
Jestem strasznie tym podekscytowana!