środa, 4 czerwca 2014

Opalenizna na wakacje

Hej!

Jako, że ja nie jestem osobą opalającą się. Zazwyczaj nie mam czasu leżeć plackiem i czekać aż coś się pojawi na skórze i opalam się tylko podczas chodzenia - czytaj: ręce, ramiona. I nigdy nie miałam opalonych nóg... Nie wiem wiem ile powinnam leżeć aby te ostatni były brązowe.
Tak więc w tym roku zmieniłam plany i stwierdziłam, że warto spróbować samoopalacze i kremy brązujące. Opaleniznę lubię, a jak można ją uzyskać innym sposobem to czemu nie.

Wpierw kupiłam Lirene Balsam brązujący w odcieniu cafe latte bo jest do jasnej karnacji, a taką mam. Korzystam z niego już 4 dzień, na górną część ciała i jestem zadowolona z efektu. Lekko brązuje, nie zauważyłam żadnych plam. Chociaż na dekolcie i szyi nie zauważyłam za dużych zmian... Może później będzie to bardziej widoczne.
Ma lekki i przyjemny zapach.

A do nóg kupiłam nowy samoopalacz Avonu w musie. Było to moje pierwsze podejście do tego specyfiku, podeszłam do tego bardzo ostrożnie bo słyszałam, że mogą być jakieś plamy i że kolana i kostki trzeba przygotować. Do kostek, kolan i na dłonie nałożyłam olejek i faktycznie żadnych przebarwień nie mam, jestem po dwóch nałożeniach i kolor mi odpowiada. Pierwszy był lekko brązowy, widoczny najwięcej w łazience, ale drugi już jest lepszy.^^ Oczywiście przed nałożeniem wypeelingowałam nogi.

Pierwszy raz bardzo udany.
Dzięki oliwce łatwo udało mi się zmyć samoopalacz z dłoni i paznokci, za które wszedł (mam długie) i wywołał u mnie panikę, ale nie potrzebną.
Wg instrukcji na produkcie powinnam powtarzać aplikację co tydzień, zobaczymy jak to wyjdzie.

Pozdrawiam :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz