czwartek, 29 maja 2014

Dieta po Pielgrzymce - czego się nauczyłam; Ćwiczenia i Jillian Michaels

Hej!

Niestety nie udało mi się jak na razie przeznaczyć czasu na przejrzenie zdjęć.
Myślałam, że szybko mi to pójdzie, ale co tydzień coś wypada i nie mam czasu na spokojnie aby siąść i wybrać te które chce pokazać.^^

Dieta po Pielgrzymce - wynik

Tak jak pisałam w którymś z poprzednich postów przez dwa tygodnie po Pielgrzymce przeszłam znów na dietę warzywno-owocową. Tygodnie wyglądały w porządku, niestety w weekend sobie trochę pofolgowałam bo miałam urodziny chrześnicy. Przez 2 tygodnie schudłam 3kg. Czyli dobrze, prawda?
Jednak nie do końca, nie udało mi się zejść do mojej wymarzonej wagi, czyli 56kg. Utknęłam na 57,5kg.
Po tych dwóch tygodniach jak zaczęłam jeść pieczywo i inne rzeczy to waga podskoczyła. :(
Kompletnie mnie to zdołowało.
I też zaciekawiło.
W marcu po dwóch tygodniach, właśnie w tygodniu po diecie najwięcej schudłam, a tym razem było inaczej.

I teraz muszę się do czegoś przyznać.
Głupio robiłam.



Mądry Polak po szkodzie - kalorie 

Ale może od początku. Odkryłam, że głównym składnikiem, który spowodował, że utyłam były bakalie. Wiadomo, że bakalie są sycące. Je wzięłam ze sobą na pielgrzymkę, to po małej ilości bakalii można zabić głód, no i o oczywiście każdy wie jak zdrowe są migdały i orzechy. 
Kupiłam mieszankę studencką w opakowaniu 500g – smak rodzynek uwielbiam! – i stwierdziłam, że będę przez tydzień jadła po 100g dziennie. (Ktoś już się złapał za głowę? Jak tak, to dobrze.) Moje II śniadanie w pracy było przepyszne i się przejadłam. Przejadłam się… Nazajutrz stwierdziłam, że zmniejszę dawkę na 50g, oczywiście wzięłam 80g, bo czemu nie? Ma być zdrowo, prawda? Po dwóch dniach utyłam 1kg. 

Jak się okazało to i migdały i bakalie, a co dopiero rodzynki są bardzo kaloryczne. W 100g mamy 322kcal, a w 50g 161kcal – mieszanki studenckiej.
W pierwszej chwili nic mi to nie powiedziało, ale dopiero później jak sobie obliczyłam ile ja codziennie przyswajam kalorii to się przeraziłam. Bo – i to będzie przerażające i być powinno – przyjmuje około 500-600kcal dziennie.
Czy znacznie przewyższyłam poziom kaloryczności moich potraw, a zwłaszcza II śniadania. Nic dziwnego, że przytyłam!


Możliwe, że podejście do kalorii macie takie jak ja miałam, czyli: kto by się nimi przejmował?
Ja tak miałam.
Potem trochę poczytałam, ale nadal górowało u mnie podejście, że jednak nie da się schudnąć inaczej niż jak jedzeniu mniej. Nadal jest mi z tym ciężko. Po prostu trudno mi sobie wyobrazić żebym miała jeść więcej i utrzymać szczupłą sylwetkę.

Jednak ostatnio dowiedziałam się sporo o metabolizmie, hormonach i kaloriach. I powoli zaczęło do mnie dochodzić, że przez ten cały czas ja spowalniałam mój metabolizm. Tak, właśnie zamiast go zwiększać to spowalniałam. Do tego stopnia, że każdą teraz nadwyżkę mój organizm gromadzi w formie tłuszczu, bo uważa, że nadeszły złe czasy i trzeba się zabezpieczać.

Obrazowo to można przedstawić tak, wg kalkulatorów do obliczania dziennego spożycia kalorii powinnam przyswajać ok. 1900kcal, z czego około 1300kcal spalam nic nie robiąc, po prostu żyjąc. A teraz popatrzmy na to ile ja dawałam sobie codziennie, ok. 500-600kcal.
Ok. 1300kcal spala mój organizm nic nie robiąc, a ja mu dawałam tylko te nędzne 600kcal. Nie dość tego ćwiczyłam, czyli z czego ja spałam te kalorie? Pewnie z tkanki mięśniowej, bo już nie było z czego.

Tak naprawdę do życia normalnie potrzebowałam jeszcze około 1300kcal, a ja się głodziłam. :(

Jak to się mówi: Mądry Polak po szkodzie.
A wiecie, człowiek aktywy jeszcze więcej kalorii powinien przyswajać, u mnie to wychodzi około 2600kcal. Jak to się ma do tego co przyswajałam? Sami widzicie.



„Opanuj swój metabolizm” Jillian Michaels

W miarę jak czytałam co raz więcej, to zaczęłam zastanawiać się co powinnam zrobić i czy mogę znaleźć jakąś dietę, która jest mądrzejsza od tego co ja robiłam. I tak wpadłam na książkę Jillian Michaels, trenerki fitness, która napisała książkę „Opanuj swój metabolizm”. W niej znajduje się dużo informacji o hormonach, jak działają, na które warto zwracać uwagę jeśli chcemy schudnąć. Też dieta jest dopasowana do pracy hormonów.

Szczerze, ta książka to złoto. Dużo się z niej dowiedziałam i otworzyłam oczy na wiele spraw związanych z moim ciałem.

Zwłaszcza na aspekt zdrowego żywienia.

Jak powinna wyglądać mądra dieta – dieta z głową

Wg niektórych osób najlepiej jest powoli obniżać kalorie, czyli jak powinno się przyjmować 1900kcal, to zmniejszyć to do 1700kcal, lecz nigdy nie zejść poniżej tej bazy, którą spalamy bez ruchu.
I ok, uważam to za dobry pomysł, tylko jak ja mam podnieść kaloryczność tego co jem w ogóle do 1000kcal a co dopiero do właściwego poziomu? Pewnie utyję.
I tego się obawiam.
Potem pewnie bym zaczęła chudnąć, bo mój metabolizm by się uregulował, ale przed… a teraz są wakacje. To jest dla mnie naprawdę ciężka sytuacja. Miewam dołki, bo przytyję trochę, a co dopiero jakbym więcej utyła.
I są wakacje, więcej ciała się pokazuje.

Jak jeść więcej kalorii i nie przytyć – może to pomoże? 



Sądzę, że znalazłam na to sposób. Po prostu zacznę więcej ćwiczyć.
Kupiłam sobie rower, a docelowo chcę biegać. Ale muszę kupić dobre buty, więc nie od razu!
Tym bardziej, że do biegania potrzeba być dobrze rozciągniętym, zwłaszcza w nogach, pod kolanami. To podstawa, a jeśli myślicie, że w każdych butach można biegać to gratulacje, zabijacie kręgosłup.
I chociaż mam mieszane uczucia co do tego, bo niestety, ale wg mojej rehabilitantki nie powinnam w ogóle biegać, to jednak chcę spróbować. Jednak przed tym porządnie się rozciągnę, kupię właściwe buty a także wybrałam sobie wolniejszy trening – aby nie przeciążać organizmu.



Z tego co już pisałam, to wiecie, że chodzę 2xw tygodniu na pilates, działa na mnie niesamowicie dobrze. Jednak zauważyłam, że 2 razy w tygodniu to za mało, za mało na rozciągnięcie się. Dołożyłam teraz 4 razy w tygodniu rozciąganie. Jak mi się udaje to 5, ale np. wczoraj nie miałam czasu. Po tygodniu zauważyłam różnicę, więc to działa! Nie robię żadnego programu, znalazłam parę ciekawych zestawów na youtube.com, ale wolę robić te co znam. Zresztą ma też sporo od mojej pani rehabilitantki, a są dla mnie bardzo ważne, bo pomagają mi w moim spięciu mięśni kręgosłupa i szyi. (Na Pielgrzymce strasznie wszystko na nowo się spięło i później cierpiałam okropnie L).



Ale to za mało, oczywiście nie chcę szarżować a też nie mam za dużo czasu.
Stwierdziłam, że gdybym znalazła jakieś ćwiczenia na 10 minut i na całe ciało to by było dobrze.
Na szczęście Youtube ma ich naprawdę dużo. Zwłaszcza Cardio, to dla mnie nowość, więc stwierdziłam czemu by nie spróbować?




Wyzwanie na 60 dni!

Modne jest teraz robienie sobie wyzwań, zazwyczaj wyglądają one inaczej niż moje, ale ja sobie zrobiłam wyzwanie a 30 dni właśnie w miarę codziennie ćwiczyć te 10 minut, mam do tego 3 fimiki.

Calorie Burning Cardio Workout | Full Body Fitness
http://www.youtube.com/watch?v=c-xUk444SWc

10-Minute Fat Burning Body Weight Workout | Class FitSugar
http://www.youtube.com/watch?v=PO5nX2Fgh44

10-Minute No-Equipment Home Workout, Full Body Exercise
http://www.youtube.com/watch?v=I6t0quh8Ick



Jak na sam początek sądzę, że są one ok.

Poniżej podaję listę na kolejnych 30 dni, jednak plus te powyżej.

31-60  (20 minut)

Calorie Burning Cardio Workout | Full Body Fitness
Bikini Abs in 10 Minutes, Teddy Bass Workout, Class FitSugar
http://www.youtube.com/watch?v=_RoUAk-O8rc&index=86&list=PL7E70CF0C6EE6813B



10-Minute Fat Burning Body Weight Workout | Class FitSugar
Get Madonna's Arms With This 10-Minute Workout 10 minut + hantle 2kg
http://www.youtube.com/watch?v=fUPJnzxVEH8&index=97&list=PL7E70CF0C6EE6813B



10-Minute No-Equipment Home Workout, Full Body Exercise
Reboot Your Butt With This Toning Pilates Workout
http://www.youtube.com/watch?v=AXz0yZIq40U



Dodałam tylko kolejne ćwiczenia 10 minutowe, nadal jest to krótko, ale dzięki temu da się znaleźć czas po pracy. Mam taką nadzieję, tym bardziej przed pilatesem.

Po tych 60 dniach dodam jeszcze nie wiem jak te poniżej ćwiczenia:

CrossFit Workout With Weights 10 minut
http://www.youtube.com/watch?v=ss4kE1F5Bok&index=9&list=PLI37FJmOtrj0-mwzS_C1548BLulPc5rz-

Ćwiczenia z obciążeniem podobno są najlepsze.


Także trzymajcie kciuki za motywacje! Jak na razie jest wysoka.

W poprzednim roku udało mi się ćwiczyć przez 6 miesięcy a byłoby dłużej gdyby nie spięcie mięśni kręgosłupa – prawie w ogóle się nie rozciągałam. Teraz jednak to zmieniam! ^.^ Rozciąganie to u mnie priorytet i przeznaczam na to 30-40 minut, więc sporo. ^.^



Kiedy już będę miała te ćwiczenia za sobą chcę przejść na 30 dni plan ćwiczeń z Jillian Michaels, są na nim 3 poziomy i można go znaleźć też na YT. Poniżej daje link do pierwszego poziomu:

http://www.youtube.com/watch?v=1Pc-NizMgg8

Te ćwiczenia już trwają około 30 minut.


Rower

Chyba sporo tego, nieprawdaż?

Jeśli chodzi o rower to zależy mi na tym aby powoli zwiększyć ilość kilometrów przejechanych, jak na razie najwięcej pojechałam 10km, mogłam więcej, ale mój brat był na rolkach i było to dla niego dość męczące, zresztą było już późno. Na pewno w tym tygodniu spróbuje to pobić, ale nie przeholować. Po prostu chcę zobaczyć ile czasu zajmie mi w szybszym tempie przejechanie dalej. Na szczęście na Ursynowie bardzo przyjemnie się jeździ i były przyjemne noce.^^

Strach

Oczywiście nadal się boję powiększać dawki kalorii, chociaż już mniej niż przedtem.
Mam duży mętlik w głowie z planowaniem jedzenia na tydzień i pewnie w weekend jak siądę to jakoś sobie to uporządkuję. Był moment w tym tygodniu kiedy moja waga podskoczyła do 59kg, złożyło to się na dzień zmian pogodowych i ciśnienie było dla mnie paskudne – miałam dołka.
Z jednej strony chcesz rzucić to wszystko a z drugiej wiesz ile to daje zadowolenia.
Przynajmniej mi.
Możliwość patrzenia na swoje ciało w lustrze z dziką satysfakcją. Noszenie mniejszych rozmiarów. Płaski brzuch, mniejsze uda. To wszystko ma dla mnie znaczenie. I to bardzo duże. I nie chcę tego uczucia stracić.
Zwłaszcza, że przytycie zawsze u mnie się wiąże z dołkiem psychicznym i z postawą: ma to gdzieś jak wyglądam!
Ehh….
Powoli, powoli wszystko da się naprawić. Mam taką nadzieję.
Dobrze, że nie zniszczyłam sobie zdrowia i hormony mam w miarę w porządku.

Jeszcze coś o książce Jillian Michaels 


Wracając jeszcze do książki Jillian to polecam ją i to bardzo, ponieważ są w niej tabelki z produktami które warto jeść aby powiększyć lub obniżyć dany hormon, tak jak np. kortyzol, który odpowiada za stres.
Po przeczytaniu tej książki zupełnie zmieniłam zdanie co do wielu produktów i zwracam uwagę na to co jem i piję i ile ma kalorii dany produkt a ile węglowodanów, tłuszczy i białka.
Naprawdę niekiedy jest to przerażające.
Dla przykładu, to w zupie brokułowej mamy około 50kcal i ja mogę się taką jedną porcją najeść, może nie do syta, ale zabija pierwszy głód, a w hamburgerze z Maca jest powyżej 200kcal, 4 razy więcej a nijak jednym się nie najadam. A powinnam.
Tym bardziej jest przerażające kiedy spojrzy się na działanie kofeiny w naszym organizmie, która najpierw powoduje wzrost kortyzolu, zwiększa on apetyt na tłuste i wysokowęglowodanowe pokarmy. Także jeśli pijemy dużo kawy powyżej 2 szklanek dziennie to kortyzol zaczyna magazynować tłuszcz i przenosić go z obszaru pupy i ud na brzuch i przeistacza młode komórki tłuszczu na dojrzałe, które zostają z nami na zawsze. Czy to nie okropne?!
Ja prawie w ogóle nie piję kawy, ale nawet chęć na jedną miesięcznie mi przeszła.
Jedyna rada na to, to jeść produkty które obniżają kortyzol.
Wszystko można to znaleźć u Jillian i naprawdę warto dowiedzieć się czegoś o hormonach.
Książka kosztuje zaledwie 29,90zł, za tyle ją kupiłam w Empiku, może gdzieś da się znaleźć taniej.
Jednakże 30zł za taką książkę to nie dużo, a dawno nikt mnie tak nie zaciekawił tematem.



Spróbuje w miarę systematycznie opisywać swoje postępy.^^

Pozdrawiam :)

PS: Żaden z tych memów nie jest mój. Wszystkie znalazłam przez Google.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz