Hej!
Nie sądziłam, że kiedykolwiek o tym napiszę ani że kiedykolwiek jeszcze raz zasiądę przed ekranem aby towarzyszyć Goku w jego przygodach.^^
Szczerze, to po prostu nie chciałam psuć sobie moich wspomnień z dzieciństwa.
Inaczej się wtedy wszystko widzi.
Kiedy wróciłam do oglądania Sailor Moon to nie mogłam tego wytrzymać, było to za nudne. Bałam się, że to samo będzie kiedy wrócę do Dragon Balla.
Ku mojemu zdziwieniu tak się nie stało.
Kiedy byłam mała oglądałam tą serię w polskiej telewizji, była to francuska wersja z lektorem polskim. Raz tylko obejrzałam odcinek w wersji oryginalnej po japońsku - było to bolesne przeżycie. Niestety, ale japońscy aktorzy dla mnie brzmią tragicznie w Dragon Ballu, w innych anime jest ok, ale główna babka od Goku to istny ból uszu. Nie wiem jak można to wytrzymać - no jak się było dzieckiem to pewnie wszystko było można wytrzymać. Ja jednak dopiero niedawno sobie obejrzałam i powiedziałam: nie! Jednakże wpadłam na wersję amerykańską.
Ja nie cierpię amerykańskiego dubbingu, po prostu nie umiem wytrzymać go. Wyobraźcie sobie jak początki mego oglądania wyglądały, jednak z czasem polubiłam głosy aktorów amerykańskich.
Jeden z plusów to to, że faktycznie się przyłożyli i mam pełno różnych akcentów w całej serii, jak np. gościu z Turnieju który ogłasza kiedy zawodnicy mają wejść do budynku - świetny hinduski akcent! Odczuwa się to, jakby naprawdę tak to wyglądało i brzmiało!
Bulma już dla mnie nie istnieje z innym głosem, świetnie mi pasuje!
Mnóstwo pobocznych postaci ma świetne akcenty, można się w tym po prostu zatapiać i moim zdaniem pomaga w nauce angielskiego.
Co do samej fabuły. Z Dragon Ballem jest ten problem, że się dłuży. Walki są wydłużone, bohaterowie spędzają na omawianiu tego samego wiele minut itp. Jeśli chodzi o sam Dragon Ball, to tego nie odczuwałam. Byłam nawet zadowolona ze wszystkich interakcji bohaterów.
Jestem teraz na 79 odcinku Dragon Ball Z - i w tej serii mam kłopot, bo faktycznie straszna mnie ogarnia frustracja. Możliwe, że po prostu za dużo pamiętam aby tak czekać na rozwinięcie się akcji, ale aż chce się przesuwać do kolejnych scen a z drugiej strony może coś przegapię i tak w kółko.
Dodatkowym minusem jest to, co często się zdarza, że w jednej scenie ktoś coś powiedział a w następnej już nikt tego nie pamięta. Po prostu szczytem tego było kiedy Goku znalazł się na treningu u Kami i Baba (albo ktoś inny, nie pamiętam dokładnie) mówi im o tym. Potem mamy parę scenek w których to Yamcha mówi chyba z 3 razy, że Goku jest u Kami, jedną, że Goku jest u Obrońcy Ziemi (nie wiem jak to było tłumaczone u nas) i za każdym razem wszyscy się dziwią! Żeby na końcu znowu się zdziwić jeszcze bardziej! Naprawdę, to było takie przegięcie.
Ostatnio za to powtórzyło się to w tym, że smok na planecie Namek może spełnić trzy życzenia, nasi bohaterowie po 10 odcinkach lub więcej zupełnie zapomnieli o tym i wyrazili te same zdziwienie. Głowa boli od tego.
Ale i tak to klasyka. I tak to uwielbiam. Kocham bohaterów, Vegeta jest przecudowny *.* A jeszcze w amerykańskiej wersji ma całkiem dobry głosy^^ Zresztą z tego co pamiętam to aktor podkładający głos pod Vegetę użycza swego głosu też Yamchy, Tienowi i Piccolo - boskie! I naprawdę nie słychać tego tak bardzo. Ja dopóki nie przeczytałam o tym to byłam nieświadoma.
Mam serię do oglądania z moim dziećmi w przyszłości :-)
Pozdrawiam :-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz