Hej,
Pisałam już tutaj parokrotnie o motywacji itp. Także o moich zmaganiach z kondycją. ;)
Jednak to wszystko skończyło się wraz z tą okrutną dla mnie informacją, że nie mogę wykonywać ćwiczeń fitness takich jakich bym chciała.
To był dla mnie duży cios.
Od marca do września dość intensywnie trenowałam i miałam z tego wielką radochę. :)
Możecie sobie wyobrazić tylko jak bardzo mnie bolała ta wiadomość, że te ćwiczenia co robiłam są nie dla mnie i że tylko zrobię sobie krzywdę.
Spowodowało to u mnie zniechęcenie, tak, że nawet moje spacery wieczorne odstawiłam – pogoda też mnie nie zachęcała do wyjścia. No i nadal nie mam butów na taką pogodę – deszczową – na spacery.
Wszystko to demotywowało mnie do działania.
Do tego doszedł niesamowity apetyt na słodycze. Niesamowity, bo przez wiele miesięcy nie miałam go i nagle się pojawił. Niestety u mnie jest tak, że bardzo muszę się pilnować z jedzeniem, bo każde zjedzenie czegoś bardziej kalorycznego (a na pewno parę dni pod rząd) powoduje u mnie wzrost wagi.
I nawet przy narzekaniu na moje narzekanie rodziny, że nic nie widać, to waga mówiła i mówi swoje.
Niektórzy w Was pewnie się w życiu odchudzali i znają te uczucie, kiedy wreszcie można założyć coś o numer mniejsze (co w naszym świecie znaczy tyle co: o, więcej rzeczy będzie na mnie pasować!) ale nie mieć ubrań do nowej figury.
Ja tak mam, ¾ spodni na mnie wisi i wyglądam jak klaun. ><
Kiedy kupiłam ostatnio nowe to byłam przeszczęśliwa, naprawdę.
A tu znów coś poszło nie tak.
Te wahania są najgorsze.
Pomimo paru prób zatrzymania tego, to ostatnio moja motywacja była na bardzo niskim poziomie.
I nie wiem czy dużo się zmieniło, ale…
W tym tygodniu byłam na 5 spacerach i nie jem słodyczy. Co jest u mnie dużym sukcesem.
Pomimo takiej pogody jaka jest teraz w Warszawie to staram się nie zrażać, ciepło się ubieram i ruszam.
Z powodu braku adidasów, a mam tylko buty na małym obcasie, moje spacery trwają tylko godzinę. Nie wyrabiam moich 7 kilometrów, tylko gdzieś tak 4km.
Jednakże wiem jaki bardzo mnie bolą stopy kiedy za dużo chodzę w obcasach, tak więc chcę tego uniknąć.
Nie przeczę, że to nie jest najzdrowsze dla kręgosłupa, jak tylko będę miała kasę to kupię sobie porządne buty.
Cieszy mnie to, że powoli wracam do tej motywacji sprzed 2 miesięcy. Nadal jednak żałuje, że nie mogę ćwiczyć mojego stałego zestawu, już mi tak dobrze szło i była wyraźna różnica. Trudno mi patrzeć jak to się zmarnowało a niestety widzę to.
Ale patrzę z optymizmem na to co przyjdzie. :)
Może ktoś z Was też podejmie się tego wyzwania aby nie jeść słodyczy, niedługo Święta i wtedy dopiero się objemy, nieprawdaż? Więc warto się przygotować aby efekty nie były jeszcze gorsze. ;)
Pozdrawiam :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz