Hej!
Kolejne 30 dni za mną!
W poprzedni piątek minął 60 dzień od kiedy zaczęłam ćwiczyć, oczywiście liczę tylko te dni w których ćwiczę. Patrząc na miesiące to ruszyłam pod koniec kwietnia, więc mamy 5 miesiąc.
Dokończenie tych kolejnych 30 dni zajęło mi więcej czasu z powodu kursu angielskiego, który miałam w lipcu. Niestety po kursie nie miałam już energii do ćwiczeń, zasypiałam na stojąco i ledwo co widziałam bo miałam tak suche oczy.
Jestem szczęśliwa, że po tych 5 miesiącach nadal moja motywacja stoi na wysokim poziomie. Normalnie chce mi się ćwiczyć i nawet jak w większości serie są bolesne (patrz: przysiady -.- czy to aż tak upierdliwe musi być?!) to jednak wiem, że chcę iść dalej. ^.^ To mnie strasznie cieszy.
Postępy
Są duże! Może nie czuję ich tak bardzo, ale wystarczy popatrzeć na liczby. Poprzednie 30 dni kończyłam z tym, że mogłam zrobić 10 pompek, teraz zrobiłam 30. Było ciężko, ale to postęp o równe 20 pompek. Wyraźna zmiana! ^.^
Przysiady wzrosły z 49 na 100!
I na serio, jest to cholernie ciężkie. Chociaż podczas testu mówiłam sobie na odwrót, to po zakończeniu ledwo mogłam chodzić a moje nogi był strasznie spięte i twarde. Ale się udało!
Brzuszki, z 70 na 100. I kiedy jeszcze przy serii na 70-80 miałam paskudne problemy z nimi, to 100 zrobiłam pięknie! ^.^ Aż sama byłam zdziwiona.
Jednakże... rada dla tych co dopiero zaczynają
Ja wiem jak łatwo można się zniechęcić ćwiczeniami, na początku widziałam niesamowite postępy. Doszłam do 10 pompek i naprawdę było to dla mnie łatwe, nadal 10 pompek mogę zrobić bez wysiłku, jednak 20 nadal jest dla mnie ciężkie. Im idę dalej tym faktycznie robi się ciężko. Czytałam, że tak będzie i nie można się zniechęcać. Jeśli macie ten problem to jest to normalne. Z czasem punkt bolesności będzie szedł w górę. Najgorzej mam z przysiadami, pierwsza seria zawsze jest bolesna i dopiero przy drugiej mogę swobodnie zrobić 20, po 20 już są schody.
Zawsze trzeba pamiętać o rozgrzewce a po ćwiczeniach o rozciąganiu!
Nie mam kompletnie problemów z bóle mięśni nazajutrz po ćwiczeniach. Zakwasy chyba ostatni raz miałam jak poszłam na pilates. Od kiedy rozciągam się po ćwiczeniach i rozgrzewam się przed nimi nie mam problemu z zakwasami, jedynie niekiedy z bóle kręgosłupa, ale to jak się nie rozciągnę. ^.^
Odżywianie
Tak jak pisałam zmieniłam trochę w swojej diecie i po tygodniu mogę powiedzieć, że podziałało.
Prawie od razu zaczęłam chudnąć, waga prawie codziennie pokazywała spadek a sama też zauważyłam zmiany na ciele - np. znowu zaczęły mi spadać pierścionki z placów.
Tak jak sądziłam, głównym powodem przybierania na wadze było pieczywo i słodycze, nawet jedzone w mniejszej ilości.
Jem też mniejsze porcje obiadowe i mniejsze kolacje.
Staram się jeść jak najwięcej białka, chociaż przeważają u mnie warzywa i owoce.
I, muszę się pochwalić, wreszcie doszłam do momentu kiedy mogę przejść obok ciasta i go nie zjeść. Oczywiście niekiedy bym coś chciała zjeść, ale nie jest to chorobliwa potrzeba jak przedtem.
Kontroluję się jak za dobrych czasów.
Przez tydzień schudłam prawie 2kg co uważam za mój osobisty sukces, bo jeszcze 2kg i będę w swojej wymarzonej wadze, znów wrócę do tego co było. ^.^
Motywacja
W tym momencie nie mam problemów z motywacją, jednak z doświadczenia wiem, że może nadejść ten dzień kiedy przyjdzie jakaś trudność lub pokusa. Jakby nie patrzeć ostatnie miesiące mojego życia pokazują, że trudno jest wrócić i być zadowolonym z życia kiedy raz się rzuci na słodycze a potem je odstawi. Przez ostatnie miesiące miewałam myśli aby to wszystko rzucić, ale jedno co mnie trzymało to zawsze to, że im więcej ważę tym bardziej jestem nieszczęśliwa. Nie wiem jak ludzie mogą się z tym pogodzić, pewnie reszta z Was przeczyta to i pomyśli, że powinnam się leczyć. Przecież chodzi o to aby kochać siebie jakim się jest, prawda? No cóż, dla mnie to tak nie wygląda.
Kiedy raz zasmakujesz bycia chudym to jest to jak narkotyk - chociaż nigdy nie brałam, więc nie wiem^^
U mnie zawsze wzrasta pewność siebie, mogę nosić więcej ciuchów, podobam się sobie w lustrze. Lubię odkrywać więcej (chociaż nie przesadzajmy z tym odkrywaniem - głównie miniówki). Zawsze nachodzi mnie ochota na noszenie dodatków. Naprawdę, kiedy źle się odżywiam i tyję to nie noszę biżuterii, ha, nawet nie chce mi się ładnie ubierać.
Moment schudnięcia jest zawsze jak dzień słoneczny.^^
O tym co mnie motywuje napiszę w kolejnym wpisie.
Na dzisiaj kończę.
Pozdrawiam :)
Ekstra postępy. Gratuluję. Z 10 pompek do 30 to nie lada wyczyn. Oby tak dalej
OdpowiedzUsuń