Zaniedbałam temat książek na blogu.
A pisałam, że będę pisać co nowego a tu nic, ale tak czas leci a tu coś wyskoczy i pewnie to będzie wieczna wymówka.
Oto moje ostatnie zdobycze z biblioteki osiedlowej.
Stephen King "Pod kopułą", Mo Yan "Obfite piersi, pełne biodra" i Ko Un "Maninbo: Dziesięć Tysięcy Istnień".
Jak zwykle sama siebie zaskoczyłam, bo nie chciałam nic brać, ale popatrzyłam na nowości i sobie pomyślałam, że nie czytałam niczego chińskiego jeszcze.
Potem zobaczyłam coś, co mnie zaciekawiło bardziej, bo jest to tomik koreańskiej poezji, w mojej bibliotece! Koreańska poezja! Jak mogłam nie wziąć do domu, zresztą wiersze są naprawdę fajne. Dotykają. Nawet moja Mama była pod wrażeniem paru.
Trochę o samym autorze. |
"Pod kopułą"... Ok, czemu ta książka musi być taka wielka? Wzięłam ją jedynie żeby samej się upewnić co do swojego zdania na temat tego typu jego książek. Mam za sobą chyba pierwszych 100 stron, jak na razie akcja się wlecze bo... Cóż, jak masz serial to nie przejmujesz się dużą ilością bohaterów i ich losami, ale jak masz książkę i dużo bohaterów to... jest to męczące. Panie King może lepiej pisać scenariusze do seriali. Lepiej by się to oglądało, niż czytało. Zanim coś się rozwinie jest mocno przeopisane - tak to będę nazywać. Sam temat jest ciekawy i jak na razie nie jestem tak zła ze swego wyboru^^
Może Wy macie jakieś książki ostatnio wypożyczone lub kupione? :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz