Hej! :)
Dzisiaj zaczęłam po raz piąty 2 tygodniową dietę warzywno-owocową dr Dąbrowskiej.
Czemu po raz piąty?
Ponieważ dwa razy do roku na nią przechodzę, jest to już 3 rok z kolei.
I serdecznie Was wszystkich zachęcam do spróbowania jej!
Czemu? Ponieważ:
a) działa, zawsze w czasie stosowania diety chudnę i to w całkiem szybkim tempie
b) odżywiamy się zdrowo
c) po niej zdobywamy nawyk odżywiania się zdrowo - inaczej niż dotychczas
Dieta nie musi trwać 2 tygodnie, to moja modyfikacja jej. Zalecenia są takie aby wytrwać na niej przez jeden miesiąc, ale u mnie po 2 tygodniach odzywa się płacz za jakimkolwiek mięsem jakkolwiek podanym.^^
W tym miesiącu wprowadziłam pewną modyfikację do diety, tzn. śniadania, normalnie jadłam prażone jabłka, ale ze względu na mało energii które one mi dają postanowiłam zostać przy moim stałym posiłku składającym się z płatków kukurydzianych i jogurtu naturalnego.
Na czym polega dieta dr Dąbrowskiej?
Na jedzeniu warzyw i owoców a także piciu dużej ilości wody.
W książeczkach opisujących tą dietę jest wykaz warzyw które lepiej unikać itp., ale z mojego doświadczenia wynika, że nie wpływa to tak bardzo na proces oczyszczania i odchudzania. Przynajmniej nie w moim wypadku.
Najważniejsze to jeść dużo warzyw i owoców, zero mięsa, pieczywa i nabiału. A także zero słodyczy!
Już raz o tym pisałam, ale dla przypomnienia napiszę jeszcze raz, jeśli obawiacie się, że Wasz apetyt nie pozwoli Wam być na diecie, mówicie sobie: przecież ja tak dużo jem, a warzywa są takie małe, jakim cudem mam się najeść? To to jest wierutna bzdura. Ja też jadłam dużo, nawet teraz umiem zjeść bardzo dużo, że mój Dziadek twierdzi, że jem na jakiś chłop. XD I umiem jeść same warzywa.
Podczas diety, z powodu mniejszej ilości jedzenia Wasz żołądek się "kurczy" i nie potrzebuje tej samej dawki co przedtem. Nie twierdzę, że nagle przestajecie jeść. Bo tak nie można, jedynie mniej potrzeba do najedzenia się.
Możecie się zapytać: jeśli ta dieta działa to po co przechodzisz na nią po raz kolejny?
Odpowiedź jest prost, ponieważ jestem tylko człowiekiem i mam słabości. Może nie duże albo dla niektórych za duże, ale zdarza mi się zjeść więcej lub pójść w wizytę do rodziny i zjeść wszystkie dania. Oczywiście to nie powoduje, że od razu wraca się do tej samej wagi co przedtem, ale powoli się zbiera.
Przechodzę na tę dietę dwa razy do roku, na wiosnę i na jesień (wrzesień). Pomiędzy tymi okresami ani razu nie wróciłam do dawnej wagi, wręcz przeciwnie, utrzymuje stały poziom.
Jednak po tej diecie pewne nawyki trzeba utrzymać.
Nie ma takiego czegoś, żeby jak jesteście po diecie i będziecie jeść tak samo jak przed nią to nie utyjecie. Nad daną wagą trzeba pracować. Ja pracuje i to naprawdę daje mi dużo samozadowolenia.
Dieta ta może powodować pewne osłabienie.
Najlepiej się nie przemęczać podczas trwania tej diety, ale wiadomo, nie każdy z nas ma dużo czasu wolnego i nie pracuje. Ja uważam, że możemy wprowadzać pewne modyfikacje, ale nie za duże. Jak dla mnie najważniejszymi zasadami są:
1. Więcej warzyw i owoców.
2. Pić wodę! - kurczę, to jest najważniejsze, często zapominam a to naprawdę dużo robi.
3. Unikać białego pieczywa, najlepiej w ogóle nie jeść pieczywa, ale jak macie taką ochotę to ok, tylko nie można łączyć z nabiałem i wędlinami i ogóle mięsem.
4. Nie łączyć! Tak jak powyżej plus, do mięsa to sałatka, żadnych ziemniaków, ryżu lub klusek.
5. Zero słodyczy i cukru (w kawie, herbacie).
Moje doświadczenie
W 2011 roku ważyłam 67kg przy 172cm wzrostu, nie uważałam siebie za osobę grubą, ale na pewno nie za chudą. Moja Babcia twierdziła, że jestem dobrze zbudowana. Brzuszek mi wystawał. Mój rozmiar ubrań to była 40. Nie byłam tym usatysfakcjonowana. Nie wierzyłam jednak, że mogę schudnąć. Myślałam, że to dla mnie niemożliwe.
Na tą dietę przeszłam dla wypróbowania czy coś to da i się zaczęło. W ciągu 2 tygodni spadłam z tych 67kg do 60kg, nadal jestem tym oszołomiona. To był istny cud. 7kg w ciągu 2 tygodni, pewnie nie jedni z Was pokręcą głową i stwierdzą, że to niezdrowo. Ja jednak po diecie nie wróciłam do mojego poprzedniego odżywiania, starałam się i nadal staram się ograniczać pewne potrawy, raz wychodzi raz nie.
Bałam się, że wszystko się cofnie, tzn. znów utyję, tak więc znów przeszłam na tą dietę we wrześniu 2011 roku, nie mogła mi waga spaść poniżej 60kg, możliwe, że to ta idealna dla mojego ciała. Jak dla mnie to było i tak dużo. Z rozmiaru 40 przeszłam na 38 i nie musiałam się wstydzić brzuszka. Mama i brat zauważyli zmianę i często mówili mi jak się zmieniłam, a Babcie śmiały się, że znikam.^^
Rok minął, a ja jedynie przytyłam 1 kilo. W 2012 roku też przeszłam na dietę dwukrotnie, ten we wrześniu był bardziej potrzebny bo przez wakacje utyłam 3 kilo - byłam przerażona, ale sytuacja życiowa taka była, że więcej źle się odżywiałam itp. We wrześniu schudłam do 61kg (skorzystałam z diety zmodyfikowanej podanej powyżej i proszę zadziałała pięknie).
W obecnym momencie ważę 62,8kg, moim celem jest 60-61kg. Jak widzicie nie jest to wielki cel i na pewno pod koniec tych dwóch tygodni będzie zdobyty. :)
Co do tekstów typu: ale ja lubię słodycze, nigdy ich nie przestanę jeść - naprawdę, ja też je lubię, ale da się nie jeść ich, da się to w sobie zdusić, a nawet nie jestem smutna kiedy ich nie jem.
Jeśli mieszkasz z rodziną to może się to wydawać trudne, ale ja mieszkam z Mamą i bratem, Mama towarzyszyła mi przy pierwszym podejściu jak i drugim, już przy 3 i 4 nie, a teraz też stwierdziła, że nie do końca ze mną przejdzie na totalny hardcore.^^
Da się, naprawdę, ludzie mogą nie popierać, ludzie mogą nas odwodzić od tego. Ja często słyszałam: z czego Ty się odchudzasz? Przecież jesteś dobrze zbudowana!
Moja Babcia wręcz ma kręćka na punkcie jedzenia i nie mogła uwierzyć, że można tak mało jeść, myślałam, że się nade mną rozpłacze - i weź tu tłumacz, ale się trzymałam swojego zdania.
Pamiętajcie: robicie to dla siebie!
Nie jestem anorektyczką, nie zamierzam nią być. Jak pisałam waga zatrzymuje mi się na 60kg XD W tej diecie się je i ma się jeść.
Na dzień dzisiejszy:
Waga: 62,8kg (ważę się rano, bo wieczorem i tak więcej warzymy więc wolę być optymistką, oczywiście to wieczorem też się liczy, ale czemu nie patrzeć przez różowe okulary - jeśli to spada to tamto też^^)
PS: Nie przestanę ćwiczyć, chociaż boję się, że nie będę wstanie wszystkiego robić, ale spróbuje. W 2011 r. po schudnięciu moja pupa znikła - to był bolesny moment i nadal ćwiczę aby powróciła do siebie XD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz