Nie wiem jak podejść bez emocji do "Hobbita".
Byłam już na nim dwukrotnie, nie mogę się doczekać pójścia jeszcze raz.
Wszystko w nim uwielbiam. Po prostu wszystko.
Moje bycie obiektywnym kończy się na stwierdzeniu, że dłuży się, ale mi to w ogóle nie przeszkadza. Przyjemnie się znika w świecie "Hobbita", śliczne krajobrazy, lokacje. Świetna gra aktorska. Muzyka, która przywołuje swoją melodią "Władcę Pierścieni" - moment kiedy wzruszam się. Początek filmu i czuję się jakby wróciła do domu po długiej podróży, do miejsca które znam.
Tym filmem nie da się nie zachwycać, jeśli nie byliście to dużo tracicie.
Warto pójść nie tylko ze względu na krajobrazy, ale też na samych aktorów. Świetne krasnoludy, Bilbo grany przez Martina Freemana (mi znanego z "Sherlocka" z BBC i "Autostopem przez galaktykę") jest po prostu niesamowity.
Najbardziej z krasnoludów spodobali mi się Fili i Kili, i tak ich wygląd miał z tym sporo do czynienia, ale też ich akcent. Moment ich przedstawienia uwielbiam. Kocham ich akcent. Aiden Turner który grał Kiliego pochodzi z Irlandii, oglądając z nim wywiady niekiedy w ogóle nie rozumiałam o co mu chodzi, ale i tak akcent ma niesamowity. Za to Dean O'Gorman czyli Fili z Nowej Zelandii, jeśli już Australia ma dziwny akcent to co dopiero Nowa Zelandia. To warto naprawdę usłyszeć!
Thorin jest grany przez Richarda Armitaga - kocham ten głęboki głos. Sama siebie nie rozumiem, uwielbiam w większości same ich głosy. :)
Już nie mogę się doczekać jak film wyjdzie na DVD i będę mogła go zakupić.
Mam nadzieje, że dużo będzie dodatków.
Uwielbiam dodatki, na YT można zobaczyć jak był kręcony Hobbit, ogląda to się z niesamowitą przyjemnością. Zawsze żałuje, że nawet więcej nam nie pokazują. Mi to nie odbiera niczego. A mogę przyjrzeć się aktorom.
Jedyne co mnie rozśmieszyło przy czytaniu obsady to rola Benedicta Cumberbatcha, nigdy bym nie pomyślała, że brał udział w tym filmie! Zresztą gra Nekromantę, to trudno go raczej powiązać z nim samym, może, że ten cień był tak wysoki.
Thranduil pojawia się tylko na moment, ale to epicki moment i później zrozumiałam czemu wydał mi się tak bardzo przystojny, pomimo całego elfickiego wyglądu (co mnie raczej odpycha, poza Legolasem). Ponieważ gra go Lee Peace, mi znany z ostatniej części Zmierzchu - jedyna osoba dla której warto obejrzeć tą porażkę roku... całego stulecia kina. W kolejne części mam nadzieje będzie go o wiele więcej.
Szkoda, że musimy czekać do grudnia 2013 roku. :(
I kurczę, gdybym nie zaczęła szukać zdjęć to bym nie znalazła kolejnego ulubionego krasnala, czyli Bofura:
granego przez Jamesa Nesbitta, UWIELBIAM! Można zaleźć wspólny wywiad Aidena Turnera z Jamesem, warto obejrzeć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz